Język używany do opisywania Palestyńczyków jest ludobójczy

Język używany do opisywania Palestyńczyków jest ludobójczy

Chris McGreal

Jako reporter relacjonowałem ludobójstwo w Rwandzie. Język, jaki wydostał się z Izraela po rzezi dokonanej przez Hamas, brzmi niepokojąco znajomo.

Prezydent Izraela Isaac Herzog nadał ton, mówiąc o tym, jak dalece należy przypisywać winę za najgorsze pojedyncze okrucieństwo wobec Żydów w historii jego kraju.

„Odpowiedzialny jest cały naród. Ta retoryka o nieświadomych i niezaangażowanych cywilach jest absolutnie nieprawdziwa. Mogli powstać, mogli walczyć z tym złym reżimem” – powiedział Herzog.

Przekonanie na różne sposoby, że Palestyńczycy są zbiorowo odpowiedzialni za działania Hamasu polegające na zabiciu około 1300 Izraelczyków i uprowadzeniu 199 – i że dlatego zasługują na to, co ich czeka – odbiło się echem daleko poza granicami Izraela.

W USA senator Lindsey Graham wezwała do masowego zniszczenia Gazy.

„Toczymy tu wojnę religijną. Jestem z Izraelem. Zróbcie wszystko, do cholery, żeby się bronić. Zrównajcie to miejsce z ziemią” – oświadczyła w Fox News.

W Wielkiej Brytanii redaktor Jewish Chronicle, Jake Wallis Simons, przyjął inną taktykę uogólniania winy, pisząc na portalu X, że „większość kultury muzułmańskiej znajduje się w uścisku kultu śmierci, który sakralizuje rozlew krwi”. Chwilę później skasował wpis z uwagi na ostrą reakcję na jego treść.

Inną propozycję miał Ariel Kallner, poseł do izraelskiego parlamentu z ramienia partii Likud Benjamina Netanjahu. Zażądał powtórzenia masowego wypędzenia Arabów z 1948 r., znanego Palestyńczykom jako Nakba lub Katastrofa.

„W tej chwili jest jeden cel: Nakba! Nakba, która przyćmi Nakbę z 1948 r.” – oświadczył.

Czas pokaże, czy taki jest plan Izraela po tym, jak nakazał ponad milionowi ludzi opuścić północną Gazę, gdy w tym czasie armia przygotowuje dalsze ataki oprócz bombardowań i ostrzałów, w których zginęło już 2700 Palestyńczyków, w tym 700 dzieci.

Jednak odczłowieczający język wydobywający się z Izraela i ust niektórych jego zwolenników za granicą można było usłyszeć w innych czasach i miejscach. Stworzyło to klimat, w którym dokonano straszliwych zbrodni.

Szokujący sposób, w jaki Hamas mordował izraelskich cywilów, w tym małe dzieci, a następnie celebrował tę rzeź, przypomniał mi, jak trzydzieści lat temu informowałem o ludobójstwie w Rwandzie. Milicjanci Hutu rozkoszowali się zamordowaniem około 800 tys. Tutsi, w tym sąsiadów i dzieci, w niewyobrażalnie przerażający sposób. Niektórzy nawet po latach spędzonych w więzieniu nie okazali skruchy.

Następstwa ataku Hamasu przypominają także w używanym języku ludobójstwo z 1994 r., mówiącym nie tylko w odniesieniu do morderców, ale do Palestyńczyków w ogóle, choć nie po raz pierwszy.

Ci, którzy przewodzili i przeprowadzali ludobójstwo w Rwandzie, często określali w swoim języku ludność Tutsi mianem obcych i intruzów, a zabijanie określali jako akt samoobrony. Jeśli my im tego nie zrobimy, oni zrobią to nam.

Tutsi byli degradowani do roli „karaluchów” – to określenie przywołał także ówczesny szef izraelskich sił obronnych, aby opisać nim Palestyńczyków. Inni izraelscy przywódcy polityczni, wojskowi i religijni w różnych momentach opisywali Palestyńczyków jako „rak”, „robactwo” i wzywali do ich „unicestwienia”. Często są oni przedstawiani jako zacofani i stanowiący obciążenie dla kraju.

Choć Izrael nie ujawnił swoich planów wobec Gazy, to biorąc pod uwagę historię, Palestyńczycy naturalnie obawiają się kolejnych czystek etnicznych, do jakich nawołuje Kallner. Wysłannik Palestyny przy ONZ, Riyad Mansour, oskarżył Izrael o dehumanizację i działania przeprowadzone w ostatnich dniach w Gazie, które „są po prostu ludobójcze”.

Daleko temu do Rwandy i jakiekolwiek porównania niektórym wydadzą się oburzające. Ale jak pośrednio przyznają ci, którzy nalegają, aby media nazywały Hamas terrorystami, język ma znaczenie.

Wybitny izraelski dziennikarz i prezenter radiowy David Mizrahy Verthaim wezwał do masowego rozlewu krwi.

„Potrzebujemy nieproporcjonalnej reakcji… Jeśli wszyscy jeńcy nie zostaną natychmiast zwolnieni, trzeba zamienić strefę w rzeźnię. Jeśli włos im spadnie z głowy – rozstrzelać więźniów politycznych. Możemy złamać wszelkie normy w drodze do zwycięstwa” – napisał na portalu X.

Inni mówią swobodniej w swoim języku.

Kiedy izraelski minister obrony Yoav Gallant zarządził „całkowite oblężenie” Strefy Gazy bez „prądu, żywności, paliwa”, powiedział: „Walczymy z ludzkimi zwierzętami i zgodnie z tym postępujemy”.

Być może Gallant miał na myśli tylko Hamas, ale tego nie powiedział, a to pozostawiło dużą swobodę tym, którzy postanowią pójść dalej.

Powtarzając słowa Stanów Zjednoczonych po 11 września, Izraelskie Siły Obronne opublikowały na portalu X sformułowanie: „Albo stoisz po stronie Izraela, albo stoisz po stronie terroryzmu”. Republikańska kongresmenka Marjorie Taylor Greene napisała na Twitterze: „Każdy, kto jest zwolennikiem Palestyny, jest zwolennikiem Hamasu”.

Ten sentyment doprowadził Stany Zjednoczone do wojen, których większość Amerykanów teraz żałuje, ale była to mentalność, która skłoniła także amerykańskich żołnierzy do popełniania zbrodni wojennych.

Niektóre z tych stwierdzeń mogą być niczym innym jak atakami pod wpływem chwili, będącymi naturalną reakcją na szokującą zbrodnię. Z pewnością jest tego trochę. Ale w Izraelu padają one na podatny grunt dyskursu dehumanizującego Palestyńczyków od całych dziesięcioleci.

Przez lata izraelscy przywódcy opowiadali się za czystkami etnicznymi, eufemistycznie nazywanymi „transferem”, za pomocą dyskursu przedstawiającego Palestyńczyków jako fałszywy naród bez historii, która miałaby jakiekolwiek znaczenie. W 1989 Netanjahu ubolewał, że Izrael przegapił szansę, jaką stwarza uwaga świata skierowana na stłumienie przez Chiny protestów prodemokratycznych na placu Tiananmen, „do przeprowadzenia masowego wypędzenia Arabów z (okupowanych) terytoriów”.

Sondaże opinii publicznej pokazują, że znaczna liczba Izraelczyków postrzega Arabów jako „brudnych”, „prymitywnych” i nie ceniących życia ludzkiego. Pokoleniom izraelskich dzieci w szkołach wpajano pogląd, że Arabowie są intruzami i są tolerowani jedynie ze względu na dobroć Izraela.

Badanie izraelskich podręczników przeprowadzone w 2003 roku na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie wykazało, że Arabów przedstawia się głównie „z wielbłądem, w stroju Ali Baby”.

„Opisują Arabów jako podłych, zboczonych i przestępców, ludzi, którzy nie płacą podatków, ludzi utrzymujących się z państwa, ludzi, którzy nie chcą się rozwijać. Jedyna ich reprezentacja to uchodźcy, prymitywni rolnicy i terroryści. Nigdy nie widzi się palestyńskiego dziecka, lekarza, nauczyciela, inżyniera czy współczesnego rolnika” – stwierdzono w badaniu.

W 2002 roku, podczas drugiej intifady, tel-awiwska gazeta Yedioth Ahronoth opublikowała list izraelskich dzieci zatytułowany: „Drodzy żołnierze, proszę, zabijcie wielu Arabów”. W gazecie podano, że uczniowie wysłali dziesiątki takich listów.

Niektóre z tych samych dzieci egzekwują obecnie okupację na Zachodnim Brzegu, gdzie izraelscy osadnicy w dużej mierze mieli wolną rękę, aby wypędzać Palestyńczyków z ich ziemi i wiosek, a czasem bić i zabijać. A niektórzy z nich udadzą się do Gazy.

Chris McGreal pisze dla The Guardian US i jest byłym korespondentem Guardiana w Waszyngtonie, Johannesburgu i Jerozolimie

Źródło: https://www.theguardian.com/commentisfree/2023/oct/16/the-language-being-used-to-describe-palestinians-is-genocidal