Apartheid w XXI wieku

Apartheid w XXI wieku

W Izraelu istnieją dwa światy: dostatnich, sytych ludzi i dręczonych, upokarzanych nędzarzy. Pozbawionym perspektyw, niszczonym głodem i ograniczonym dostępem do oświaty czy lekarza Palestyńczykom brakuje nawet obrońców na scenie międzynarodowej. Takich, którzy nazwaliby ich krzywdę po imieniu. Burza, jaką wywołał amerykański sekretarz stanu John Kerry, ostrzegając władze w Tel Awiwie, że są na najlepszej drodze do zbudowania „państwa apartheidu”, przypomniała nam raz jeszcze o specyfice amerykańskiego podejścia do Izraela.

Można odnieść wrażenie, że fakty, statystyczne dane oraz najwyraźniej nie dość klarowne zasady prawa międzynarodowego nie znajdują odzwierciedlenia w dyskusjach na temat Izraela, jakie toczą na najwyższym szczeblu amerykańscy politycy. Tak jak wcześniej, gdy inne wyróżniające się postacie życia publicznego (m.in. Jimmy Carter) użyły w związku z Izraelem groźnego słowa na A, także i teraz, po wypowiedzi Kerry’ego, reakcja w USA była natychmiastowa i bardzo emocjonalna. – Izrael jest jedyną demokracją na Bliskim Wschodzie – grzmiała senator z Kalifornii Barbara Boxer. – Jakiekolwiek kojarzenie państwa Izrael z polityką apartheidu jest absurdalne i bezsensowne.

Czy aby na pewno? Cóż, niezupełnie. Gładkie i bezpodstawne twierdzenia mogą zadowolić wielu polityków, jednak każdy charakteryzujący się ciekawością poznawczą człowiek gotów poświęcić przemyśleniu tej sprawy nieco więcej czasu, szybko dojdzie do wniosku, że termin „apartheid” dobrze opisuje izraelską rzeczywistość. Apartheid nie jest przecież politycznym epitetem: to raczej słowo o bardzo konkretnym znaczeniu prawnym, zdefiniowanym w międzynarodowej konwencji o zwalczaniu i karaniu zbrodni apartheidu, przyjętej w 1973 roku przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych i ratyfikowanej przez większość państw (w ich gronie nie znalazł się Izrael i – co za wstyd! – także Stany Zjednoczone).

Zgodnie z artykułem II wspomnianej konwencji termin ten stosuje się do czynów „popełnianych w celu tworzenia lub utrzymywania przewagi jednej grupy rasowej nad jakąkolwiek inną grupą rasową i systematycznego jej ciemiężenia”. Odmawianie innym prawa do życia i wolności osobistej poprzez ich arbitralne zatrzymywanie, przymusowe wywłaszczenia, pozbawianie ich prawa do wyjazdu i do powrotu do swoich domów, ograniczanie ich wolności przemieszczania się czy osiedlania się, tworzenie wydzielonych rezerwatów czy gett dla dyskryminowanej grupy czy zakaz małżeństw mieszanych – te wszystkie działania szczegółowo wylicza międzynarodowe prawo.

Ze względu na wzmiankę o rasowym podłożu prześladowania, wielu wyobraża sobie, że apartheid musi koniecznie dotyczyć ludzi różniących się z powodów rzekomo biologicznych, np. kolorem skóry. To podejście oznacza szkodliwe uproszczenie i zdezaktualizowany sposób postrzegania tożsamości rasowej.

Rozbudowanej definicji tego, czym jest tożsamość rasowa, dostarcza międzynarodowa konwencja w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji rasowej, otwarta do podpisu w 1966 roku i przez Tel Awiw podpisana, na której konwencja dotycząca apartheidu przecież się wzoruje. Ten ważny akt prawa międzynarodowego stwierdza, że dyskryminacją rasową jest „wszelkie zróżnicowanie, wykluczenie, ograniczenie lub uprzywilejowanie z powodu rasy, koloru skóry, urodzenia, pochodzenia narodowego lub etnicznego, które ma na celu lub pociąga za sobą przykre przekreślenie bądź uszczuplenie uznania, wykonywania lub korzystania, na zasadzie równości, z praw człowieka i podstawowych wolności w dziedzinie politycznej, gospodarczej, społecznej i kulturalnej lub w jakiejkolwiek innej dziedzinie życia publicznego”.

A teraz pora na kilka najważniejszych faktów. Państwo żydowskie (bo tak właśnie definiuje się sam Izrael) wprowadziło system formalnej i nieformalnej segregacji ludności, zarówno w samym Izraelu, jak i na terytoriach okupowanych. Raczej dla nikogo nie jest tajemnicą, że w żydowskich osiedlach na Zachodnim Brzegu Palestyńczycy nie są mile widziani. W samym Izraelu na terenach zamieszkanych pierwotnie przez ludność arabską, następnie wywłaszczoną, powstały setki osiedli żydowskich, których mieszkańcy muszą spełniać kryterium etniczne – nad dopełnieniem tego warunku czuwają specjalne komitety. Palestyńczycy nie mają również dostępu do ziemi: nad tym, by pozostała w rękach Izraelczyków czuwa Żydowski Fundusz Narodowy.

Żydowscy osadnicy na terytoriach okupowanych korzystają z praw i przywilejów niedostępnych dla ich palestyńskich sąsiadów. Podczas gdy Izraelczycy pozostają pod ochroną prawa cywilnego, to Arabowie poddani są rygorom prawa wojskowego. Jeśli Żydzi mogą bez przeszkód opuścić swoje miejsce zamieszkania i do niego wrócić, podróżujący Palestyńczycy z Zachodniego Brzegu ryzykują arbitralnym aresztowaniem czy zatrzymaniem, co de facto ogranicza ich wolność przemieszczania się. Arabowie nie mogą korzystać z żydowskich szkół czy placówek ochrony zdrowia, nie mają prawa wstępu do miejsc traktowanych jako święte w tradycji chrześcijańskiej czy islamskiej.

Palestyńczycy w Izraelu muszą stosować się do około 50 ustaw, które według palestyńsko-izraelskiej organizacji obrony praw człowieka Adalah albo nadają przywileje Żydom albo bezpośrednio godzą w Arabów. Jedna z głównych zasad przyznawania izraelskiego obywatelstwa zwana prawem powrotu stosuje się wyłącznie do Żydów, lecz już nie do Palestyńczyków, tych nawet, którzy urodzili się w ramach współczesnego państwa Izrael. Arabom z Izraela, których żony pochodzą z terytoriów okupowanych, nie przysługuje prawo do łączenia rodzin.

Edukacja żydowskich i palestyńskich dzieci w Izraelu przebiega dwiema drogami. Mali Arabowie uczą się w przepełnionych, ubogich szkołach, podczas gdy ich izraelscy rówieśnicy mogą wybierać w ramach sieci dobrze wyposażonych placówek oświatowych. Prawo nie zezwala, by Żyd poślubił kogoś spoza swojej grupy etnicznej. Z gąszczu przepisów, regulacji prawnych i wojskowych dekretów określających kto ma prawo mieszkać na określonym skrawku ziemi na terytoriach okupowanych, zdobytych po wojnie w 1967 roku, wynika, że o małżeństwach arabsko-żydowskich nie może być mowy.

I tak segregacja dotyczy wszystkich dziedzin życia: od kołyski aż po grób. Podział społeczeństwa na dwie grupy etniczne odbywa się pod czujnym okiem służb porządkowych, które za nic mają sobie prawo do równego traktowania. Pozbawieni majątku, przeganiani, upokarzani, karani, więzieni, doprowadzeni do nędzy i głodu Palestyńczycy wegetują w swoich gettach. Uprzywilejowana większość żydowska, korzystająca ze swobody przemieszczania się i niczym nieskrępowanego rozwoju (nawet zachęcana do niego) prosperuje: to jej symbole, kulturalne czy religijne, zdobią budynki miejskie i figurują na państwowej fladze.

W tej sytuacji Amerykanie nie powinni dłużej zastanawiać się nad tym, czy termin „apartheid” może mieć zastosowanie do państwa Izrael. Lepiej, żeby przemyśleli inną kwestię: dlaczego kilka słów prawdy wywołuje w USA tak wielkie wzburzenie?

Autor: Saree Makdisi

Źródło: Los Angeles Times / Onet.pl