Klein: Izraelska spuścizna Goldstone’a

Klein: Izraelska spuścizna Goldstone’a

Niniejszy esej pochodzi z wprowadzenia do Raportu Goldstone`a: The Legacy of the Landmark Investigation of the Gaza Conflict[1] (Nation Books).

Rozlewające się miejsce zbrodni. Tym wydawała się być Gaza, kiedy odwiedziłam ją latem 2009 roku, sześć miesięcy po izraelskim ataku. Dowody zbrodni były wszędzie – leżące w gruzach domy i szkoły, czarne jak smoła mury wypalone białym fosforem, ciągle niezagojone rany na dziecięcych ciałach z powodu braku opieki medycznej. Ale gdzie była policja? Kto dokumentował te zbrodnie, przesłuchiwał świadków, zabezpieczał dowody przed sfałszowaniem?

Przez całe miesiące zapowiadało się na to, że w ogóle nie będzie żadnego dochodzenia. Wielu mieszkańców Gazy, których spotkałam podczas tej podróży, wydawało się nie mniej zszokowanych brakiem międzynarodowego dochodzenia, niż samymi atakami. Wyjaśniali, że nawet podczas najczarniejszych dni izraelskiej napaści, pocieszali się wiarą w to, że tym razem Izrael zabrnął już za daleko. Mona al-Shawa, przewodnicząca Grupy Kobiet działającej przy Palestyńskim Centrum Praw Człowieka, powiedziała mi, że mieszkańcy Gazy czerpali wielkie pocieszenie z wieści o propalestyńskich manifestacjach, które wypełniły ulice Londynu i Toronto. „Ludzie określali to jako zbrodnie wojenne”, wspominała. „Czuliśmy, że nie jesteśmy na świecie sami”. Wydawało się, że z tych wyrazów oburzenia wynikną poważne konsekwencje ataków – procesy karne dla sprawców, wyroki. W świetle zaś międzynarodowego dochodzenia, Izrael z pewnością będzie musiał znieść brutalne embargo, które trzymało Gazę odciętą od świata od kiedy Hamas doszedł do władzy. Ci, którzy naprawdę ośmielili się marzyć, przekonywali się nawzajem, że z tego bezprawia i masakry wyłoni się w końcu sprawiedliwy pokój.

Jednak sześć miesięcy później, zrealizował się trudny do zaakceptowania scenariusz: odsiecz nie nadeszła. Mimo całego cnotliwego oburzenia, nikt w żaden sposób nie zmusił Izraela do zmiany swoich działań. Granice Gazy wciąż pozostawały zamknięte, z tym, że teraz blokada wstrzymywała dostawy materiałów rozpaczliwie potrzebnych do odbudowy zniszczonej infrastruktury oraz wielu środków niezbędnych do życia. (By na poważnie rozpocząć debatę w sprawie oblężenia, musiało najpierw dojść do morderczego ataku Izraela na flotyllę z pomocą humanitarną, który miał miejsce w ubiegłym roku.) Co gorsza, ludzie których spotkałam mieli pełną i bolesną świadomość tego, że jutrzejszego ranka znów mogą znaleźć się w pułapce izraelskich bombardowań, przeprowadzonych pod dowolnym pretekstem, na jaki Izrael się zdecyduje. Przekaz płynący z paraliżu międzynarodowego systemu prawnego był przerażający: Izrael cieszył się całkowitą bezkarnością. Nie było ratunku.

Wtedy, znikąd, pojawił się przedstawiciel prawa. Imię jego brzmiało sędzia Richard Goldstone. Stanął on na czele misji śledczej z ramienia Organizacji Narodów Zjednoczonych. Jego zadaniem było ocenić, czy w kontekście ataków doszło do popełnienia zbrodni wojennych. Tak się złożyło, że byłam w Gazie, kiedy sędzia Goldstone dokańczał swoje publiczne przesłuchania i spotkałam kilka osób, które w nich zeznawały, a także innych ludzi, którzy wpuścili misję do swoich domów, pokazując ślady pozostawione przez izraelską broń i dzieląc się fotografiami członków rodziny zabitych w atakach. W końcu jakieś światło zaświeciło nad tym zduszonym gruzami pasem ziemi. Było ono jednak słabe i wielu mieszkańców Gazy pozostało sceptycznie nastawionych, czy przeniesie ono sprawiedliwość. Jeśli nawet izraelskie ataki nie wywołały jakiejkolwiek reakcji, myśleli, jaka może być nadzieja na to, że świat obudzą słowa zawarte w raporcie? Ostrożność ta okazała się być rozsądną formą samoobrony.

Próby zablokowania, następnie sabotowania, a potem pogrzebania Raportu Goldstone’a rozpoczęły się jeszcze zanim choćby jedno słowo zostało napisane. Rząd Izraela odrzucił oficjalną decyzję Rady Praw Człowieka ONZ, by przeprowadzić śledztwo w sprawie zarzutów o popełnienie zbrodni wojennych dokonanych podczas ataku na Gazę. Jak twierdził Izrael, rada była skrajnie stronnicza, a rezolucja z dnia 12 stycznia 2009 ustanawiająca misję śledczą była, według izraelskiego ministerstwa spraw zagranicznych, „jednostronna i niedorzeczna”. Prawdą jest, że pierwotny cel misji zakładał wyłącznie śledztwo w sprawie wykroczeń popełnionych „przez siły okupacyjne, czyli Izrael, przeciwko Palestyńczykom”. Kiedy jednak sędzia Goldstone przejął kierownictwo i ogłosił, że mandat misji został rozszerzony o rozpatrzenie potencjalnych zbrodni dokonanych przez Palestyńczyków „przed, podczas lub po” atakach, Izrael kategorycznie odmówił uznania tych nowych okoliczności. „Mandat formalnie w żaden sposób nie został rozszerzony”, przekonywał rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych, Yossi Levy, wbrew licznym dowodom. Dodał: „Nie będziemy współpracować z misją, ponieważ jej powinnością nie jest odkrycie prawdy, a wyszukanie pół-prawnych sposobów, by zaatakować Izrael”.

Kiedy jasne stało się, że misja będzie kontynuowana pomimo umyślnie piętrzonych przeciwności, rząd Izraela zmienił strategię: zrobił niemal wszystko co w jego (znacznych) siłach, by storpedować pracę Goldstone’a. W tym celu rząd izraelski odmówił zespołowi ONZ pozwolenia na przemieszczanie się po terytorium Izraela. Oznaczało to, że aby przedostać się do Gazy, członkowie misji musieli jechać przez Egipt. Oznaczało to także, że śledczy Goldstone’a nie mogli dotrzeć do miasta Sderot oraz Ashkelon, aby przesłuchać izraelskie ofiary ataków rakietowych typu Qassam – czyli kluczowych zeznań, o ile misja miała wypełnić swój mandat obejmujący badanie zbrodni popełnionych przez obie strony konfliktu. Strategia Izraela była aż nadto czytelna: należało zmusić Goldstone’a do sporządzenia jednostronnego raportu, który następnie zostałby entuzjastycznie zdyskredytowany jako jednostronny.

Nie udało się. By obejść rządową blokadę, Goldstone sprowadził Izraelczyków do Genewy, by osobiście wysłuchać ich zeznań. Kiedy raport został opublikowany, ukazał on skalę zbrodni popełnionych przez każdą ze stron, koncentrował się jednak głównie na działaniach Izraela, w tym atakach na domy, szpitale i meczety, w wyniku których ginęły dziesiątki ludzi, jak również ataki na infrastrukturę cywilną taką jak instalacje wodne, zabudowania rolnicze oraz fabryki. Raport nie dał jednak Hamasowi taryfy ulgowej. Goldstone uznał, że ostrzeliwanie zaludnionych obszarów „na których nie znajdują się strategiczne cele militarne” przy pomocy rakiet i moździerzy – praktyka stosowana przez zbrojne skrzydło Hamasu, jak i przez inne uzbrojone grupy palestyńskie – „wskazuje na dokonywanie masowych ataków na ludność cywilną na południu Izraela, a więc zbrodnie wojenne, które mogą zostać zakwalifikowane jako zbrodnie przeciwko ludzkości”. W raporcie Hamas oskarżony został ponadto o dokonywanie „pozasądowych egzekucji” na terenie Pasa Gazy, zaś władze palestyńskie o stosowanie represji, a prawdopodobnie także tortur, na Zachodnim Brzegu.

Raport Goldstone’a jest rzetelnym, bezstronnym i niezwykle niepokojącym dokumentem – i właśnie dlatego od momentu jego publikacji strategia Izraela polega na poddawaniu pod dyskusję niemal wszystkiego z wyjątkiem istoty raportu. Uwagę odwracano na różne sposoby, począwszy od dalszego wykazywania stronniczości ONZ, poprzez kampanię oszczerstw wymierzoną w życie osobiste sędziego Goldstone’a, aż po stwierdzenia, że raport jest integralną częścią wielkiego spisku mającego na celu zakwestionowanie prawa Izraela do istnienia. Dore Gold, były izraelski ambasador i doradca polityczny najwyższego szczebla, oświadczył, że raport był „najpoważniejszym i najbardziej nienawistnym oskarżeniem noszącym pieczęć Organizacji Narodów Zjednoczonych skierowanym przeciwko państwu Izrael” od kiedy w roku 1975 ONZ zrównało syjonizm z rasizmem, jak również „napaścią na samo społeczeństwo izraelskie jako całość”. Jednocześnie premier Benjamin Netanyahu wyjaśnił, że „istnieją trzy podstawowe groźby, w obliczu których dziś stajemy: groźba ataku nuklearnego, groźba ataku rakietowego i coś co nazywam groźbą Goldstone’a”. Wyrażenie „zniewaga krwi”[2] rzucano z wielką rozwiązłością, haniebnie zrównując Raport Goldstone’a z antysemickimi procesami z okresu średniowiecza, w których Żydów oskarżano o picie krwi chrześcijańskich dzieci. (Z jakiegoś powodu wydaje się to problemem jedynie wtedy, gdy terminu tego nadużywa Sarah Palin.)

Biorąc pod uwagę tego rodzaju odgórne podżeganie, trudno się dziwić, że 72-letniego sędziego niemal powstrzymano od uczestnictwa w bar mitzvah[3] własnego wnuka na przedmieściach Johannesburga, z uwagi na obawy synagogi przed wybuchami przemocy. „Nie uwierzyłbym, że polityczny gniew skierowany przeciwko niemu – który ludzie mają wszelkie prawo wyrażać – przeobraził się w niekontrolowaną i niedorzeczną furię, która niemal naruszyła ducha jednego z najświętszych aspektów oficjalnej żydowskiej tradycji”, oświadczył wybitny południowoafrykański sędzia Albie Sachs.

Izraelowi nie brakuje krytyków, wielu zaś spośród nich to Żydzi. Co więc jest takiego w Goldstonie, że rozpala on taki pożar nienawiści? Najbardziej prawdopodobna odpowiedź leży w tych właśnie retorycznych technikach, jakie izraelscy liderzy skutecznie wykorzystują dla obrony swych działań. Przez całe dekady izraelscy urzędnicy odbijali wszelką krytykę dotyczącą łamania praw człowieka, stwierdzając, że Izrael został niesprawiedliwie „wyróżniony” przez tych, którzy powoływali się na troskę o prawo międzynarodowe, zarazem nie dostrzegając jednak, że równie poważne zbrodnie popełniane były także przez inne państwa. Problem z Goldstonem polegał na tym, że jego uznane na całym świecie dokonania jako sędziego odebrały Izraelowi wszelką możliwość posłużenia się tym argumentem w wiarygodny sposób.

Goldstone rozpoczynał swą karierę prawną jako jeden z niewielu liberalnych sędziów w RPA zasiadających na sędziowskiej ławie w czasach apartheidu. Mimo, że od sędziów tych wymagano egzekwowania brutalnych krajowych przepisów dyskryminacyjnych, mieli oni zarazem możliwość stopniowego rozmiękczania systemu od wewnątrz, dzięki czemu pomagali poluzowywać kleszcze apartheidu w jego ostatnich latach. Przykładowo, orzeczenie Goldstone’a z roku 1982 powstrzymywało sędziów od eksmisji czarnych i koloredów z ich domostw celem zwolnienia miejsca pod tworzenie okolic wyłącznie dla białych, bez uprzedniego ustalenia, czy istnieje możliwość znalezienia dogodnych lokalizacji zastępczych. Wymaganie to niemal uniemożliwiło egzekwowanie jednej z najbardziej znienawidzonych ustaw: Group Areas Act[4]. Wraz z tym jak apartheid słabł, Goldstone był coraz bardziej aktywny, demaskując pozasądowe działania systemu szwadronów śmierci funkcjonujących w ramach południowoafrykańskiej policji, jak również przestępstwa wojskowe, których sprawcy zostali ostatecznie postawieni przed krajową Komisją Prawdy i Pojednania.

Wkład Goldstone’a w budowanie pierwszej wielorasowej demokracji w Południowej Afryce doprowadził go ostatecznie na arenę międzynarodową, gdzie wymierzał sprawiedliwość za zbrodnie wojenne, czystki etniczne i ludobójstwa jako główny oskarżyciel Międzynarodowego Trybunału ONZ w byłej Jugosławii oraz w Rwandzie. To wtedy Goldstone zdecydował się zadedykować swoje życie post-holocaustowemu zobowiązaniu „nigdy więcej” – nigdy więcej nikomu. „Jeśli przyszli sprawcy ludobójstw, zbrodni przeciwko ludzkości i poważnych zbrodni wojennych zostaną postawieni przed sądem i stosownie ukarani”, pisał w eseju z roku 2001, „to śmierć milionów niewinnych ofiar, które zginęły w Holocauście, nie pójdzie na marne. Pamięć o nich przetrwa, a ich wspomnienie pozostanie żywe, kiedy przyszli zbrodniarze wojenni będą sądzeni. I z pewnością nie jest przesadą mieć nadzieję, że sprawiedliwość skutecznie powstrzyma zbrodnie wojenne w przyszłości, chroniąc tym samym niezliczoną ilość potencjalnych ofiar”. Sędzia Goldstone zawsze twierdził, że owo poszukiwanie sprawiedliwości było głęboko zakorzenione w jego żydowskości. „Właśnie ze względu na naszą historię trudno jest mi zrozumieć, jak jakikolwiek Żyd mógłby instynktownie nie opowiadać się przeciwko jakiejkolwiek formie dyskryminacji”, powiedziałJerusalem Report w roku 2000.

To właśnie tą teorią sprawiedliwości – będącą bezpośrednią odpowiedzią na nazistowski Holocaust – sędzia Goldstone kierował się podczas swojej pracy w Gazie w roku 2009, nalegając, by jego misja śledcza poddała badaniu zarówno zbrodnie popełnione przez Izraelczyków, jak i przez Palestyńczyków. Izraelscy liderzy byli przerażeni, kiedy to właśnie Goldstone został przydzielony do Gazy, właśnie z tego powodu, że nie dawało to absolutnie żadnej szansy, by twierdzić, że sędzia „wyróżnia Izrael”, by w szczególny sposób go potępić. Goldstone w przejrzysty i bezdyskusyjny sposób stosował względem Izraela te same zasady, które przez całe dekady systematycznie stosował względem innych krajów. Jedynym rozwiązaniem, jakie pozostało Izraelowi i jego sojusznikom, było dopilnowanie, by rekomendacje zawarte w raporcie nigdy nie zostały przedstawione jakiemukolwiek władnemu i rzetelnemu organowi sądowemu. W Stanach Zjednoczonych było to proste: pro-izraelskie lobby łatwo przekonało Izbę Reprezentantów, by zakwalifikowała raport jako „beznadziejnie stronniczy i niewarty dalszego rozważania czy legitymizowania”, przegłosowując anty-Goldstonowską rezolucję stosunkiem głosów 344 do 36. Pogrzebanie Goldstone’a na Terytoriach Okupowanych wymagało jednak wyjątkowo podłych zagrywek. Zgodnie z informacjami podanymi przez Haaretz z dnia 17 stycznia 2010, prezydent Autonomii Palestyńskiej, Mahmoud Abbas, został poinformowany, że „jeśli nie wniesie o odłożenie głosowania [podczas obrad Rady Praw Człowieka] w sprawie krytycznego raportu dotyczącego ubiegłorocznej operacji militarnej, Izrael obróci Zachodni Brzeg w ‘drugą Gazę’”.

Podczas jednak gdy zachodnie rządy konsekwentnie chronią Izrael od odpowiedzialności, nalegając, by zrezygnować z sankcji ekonomicznych, czy witając nawet Izrael z otwartymi ramionami w Organizacji na rzecz Współpracy Gospodarczej i Rozwoju[5], społeczeństwo obywatelskie na całym świecie uzupełnia powstałą tu lukę. Ustalenia Raportu Goldstone’a stały się potężnym narzędziem w rękach wzbierającego ruchu Bojkot, Wycofanie Inwestycji i Sankcje, który próbuje wymusić na Izraelu stosowanie się do prawa międzynarodowego, poprzez wykorzystanie tej samej pokojowej taktyki nacisku, która pomogła położyć kres apartheidowi w Afryce Południowej. Nowa książka, The Goldstone Report: The Legacy of the Landmark Investigation of the Gaza Conflict, pozwoli wielu nowym czytelnikom zapoznać się z treścią raportu, a także jego analizą kontekstualną. I pozostanie kwestią ich wolnego wyboru, czy uznają, że Izrael został niesprawiedliwie „wyróżniony” – czy też, przeciwnie, że w końcu został rozliczony.

Jedna z najbardziej godnych uwagi odpowiedzi na Raport Goldstone’a pojawiła się w styczniu 2010, kiedy to koalicja jedenastu wiodących palestyńskich grup walczących o prawa człowieka wezwała Hamas i władze palestyńskie do zapoznania się z treścią Raportu, który zarzuca im popełnienie zbrodni wojennych – pomimo tego, że rząd Izraela odmówił wszczęcia niezależnego śledztwa w sprawie dalece najbardziej trwałą spuścizną Raportu Goldstone’a. Chociaż większość z nas głosi wiarę w uniwersalne prawa człowieka i przeciwstawia się zbrodniom wojennym, zbyt długo zasady te stosowane są na sposób daleki od uniwersalnego. Zbyt często przepraszamy za zbrodnie po „naszej” liczniejszych oskarżeń podniesionych w Raporcie. Stanowisko koalicji było niezwykle śmiałe, wskazywało bowiem na to, co mogło okazać się stronie; zbyt często nasza empatia jest selektywna. By dać choć jeden konkretny przykład, Rada Praw Człowieka wielokrotnie już nie wywiązywała się ze swojego obowiązku badania wszystkich ważnych przypadków łamania praw człowieka niezależnie od tego, w jakim kraju do nich dochodziło. I tak, choć Rada nie zawahała się utworzyć misji Goldstone’a celem zbadania zbrodni dokonanych w Gazie, jednocześnie zachowała skandaliczne milczenie w kwestii masakr i masowych inkarceracji Tamilów w Sri Lance, do których dochodzić miało w czasie ataków na Gazę.

Ten rodzaj selektywności jest darem dla rządów bezczelnie demonstrujących bezprawie, takich jak rząd Izraela, pozwalają one bowiem państwom tym kryć się za hipokryzją swych krytyków. („Niech dadzą nam znać w dniu, kiedy Rada Praw Człowieka zdecyduje się na śledztwo w sprawie praw człowieka w jakimś innym punkcie globu”, powiedział rzecznik izraelskiego ministerstwa spraw zagranicznych, Yigal Palmor, wyjaśniając przyczyny odmowy podjęcia współpracy z Goldstonem przez rząd Izraela.) Ustanowiono jednak nowy standard. Raport Goldstone’a, ze swoją bezkompromisową konsekwencją moralną, ożywił staromodne zasady uniwersalnych praw człowieka i prawa międzynarodowego – przechowywane i pielęgnowane przez system, który choć niedoskonały, pozostaje naszą najlepszą obroną przed barbarzyństwem. Jednocząc się wokół Goldstone’a, nalegając, by jego raport został przeczytany i uwzględniony w działaniu, tego właśnie systemu wartości bronimy. Kiedy zaś Izrael i jego sojusznicy odpowiadają Goldstone’owi wypowiadając wojnę prawu międzynarodowemu, przedstawiając zarazem każdą próbę prawnego zobowiązania lub zaskarżenia izraelskich polityków czy urzędników wojskowych jako „wojnę prawną”[6], lekkomyślnie narażają w ten sposób na niebezpieczeństwo całą architekturę praw człowieka, która wykuta została w ogniach Holocaustu.

Jedną z osób, które spotkałam w Gazie, był Ibrahim Moammar, przewodniczący Narodowego Towarzystwa na rzecz Demokracji i Praworządności[7]. Trudno było mu powstrzymać swoje niedowierzanie, że zbrodnie, których był świadkiem, nie wywołały jakiejkolwiek międzynarodowej odpowiedzi prawnej. „Izrael musi zostać pociągnięty do odpowiedzialności za popełnienie zbrodni wojennych”, powiedział. Oczywiście, ma rację. W sprawiedliwym świecie, świadectwa zebrane przez Richarda Goldstone’a, a obecnie opublikowane w postaci książki, nie tylko zwiększyłyby naszą świadomość; zostałyby także przyjęte jako dowód. Teraz jednak, pod nieobecność „sprawiedliwości oficjalnej”, zadowolić się będziemy musieli tym, co ocalałe ofiary minionej dyktatury w Argentynie nazwały „sprawiedliwością ludową” – a więc tym rodzajem sprawiedliwości, który rodzi się na ulicach, edukując przyjaciół, sąsiadów i rodzinę, aż do chwili, gdy impet zawartej w niej prawdy zmusi sądy do otwarcia swych drzwi.

A rozpoczyna się od przeczytania raportu.

źródło: http://www.naomiklein.org

tłum Roland Zarzycki


[1] brak wydania polskiego; robocze tłumaczenie tytułu: Raport Goldstone’a: kronika śledztwa terenowego w sprawie konfliktu w Gazie(przyp. tłum.);

[2] ang.: ‘blood libel’ (przyp. tłum.);

[3] ‘bar mitzvah’ to w dosłownym tłumaczeniu ‘syn przykazania’; w tym kontekście oznacza ono religijną ceremonię, w której 13-letni chłopiec zostaje bar mirzvah, czyli pełnoprawnym mężczyzną moralnie odpowiedzialnym za swoje czyny (przyp. tłum.);

[4] ‘Group Areas Act’ to uchwała wydana w Republice Południowej Afryki w czasach apartheidu, uprawomocniająca segregację przestrzenną grup rasowych oraz określająca jej reguły; między innymi przyznawała ona białym pierwszeństwo do zamieszkiwania obszarów urbanistycznie rozwiniętych (przyp. tłum.);

[5] ang.: ‘Organization for Economic Co-operation and Development’ (przyp. tłum.);

[6] ang.: ‘lawfare’ – kontaminacja angielskich wyrazów ‘law’ (prawo) oraz ‘warfare’ (działania wojenne) oznaczające wojnę prowadzoną metodami prawnymi przy wykorzystaniu prawa krajowego lub międzynarodowego (przyp. tłum.);

[7] ang.: National Society for Democracy and Law (przyp. tłum.).