Droga Hezbollahu do zwycięstwa nad okupantem izraelskim

Droga Hezbollahu do zwycięstwa nad okupantem izraelskim

Punkt widzenia Instytutu Współczesnej Myśli Islamskiej

I

Sromotna ucieczka Izraela z południowego Libanu pod naporem bezlitosnych i zdeterminowanych ataków Islamskiego Ruchu Oporu zwróciła uwagę na libański Hezbollah, który stał na czele tego nieustraszonego i zwycięskiego ruchu. To, że media zachodnie wyciszyły zwycięstwo Hezbollahu nad okupantami syjonistycznymi, jest zrozumiałe. W końcu Izrael jest częścią Zachodu; w rzeczywistości upokarzająca klęska syjonistów jest klęską samego Zachodu. Jak jednak wyjaśnić niemal zupełne milczenie mediów muzułmańskich? Dlaczego tak niewielu muzułmanów świętowało to wielkie zwycięstwo islamu, a co więcej – dlaczego było tak niewiele analiz tego zwycięstwa? Przecież lekcje wynikające z doświadczenia Hezbollahu są użyteczne dla innych środowisk ruchu islamskiego, które stawiają u siebie czoło syjonistom.

Pierwsza rzecz, która w związku z tym rzuca się boleśnie w oczy, to słabość mediów muzułmańskich. Poza Crescent International i afiliowanymi do niego – czy to drukowanymi, czy internetowymi – mediami ukazało się niewiele prób wyjaśnienia, dlaczego i jak Hezbollahowi udało się tam, gdzie inni ponieśli fiasko. Przytłaczająca większość mediów w świecie muzułmańskim zależy od zachodnich źródeł informacji, toteż po prostu odzwierciedlają one priorytety i poglądy Zachodu; dlatego praktycznie zignorowały zwycięstwo Hezbollahu. Lecz swoją rolę odegrała również nękająca światową społeczność muzułmańską plaga nacjonalizmu. Szczególnie było to widoczne w świecie arabskojęzycznym, w którym ogromny sukces Islamskiego Ruchu Oporu przedstawiano jako zwycięstwo „arabskie” – tak, jakby Hezbollah walczył po sztandarem arabizmu. Jeśli chodzi natomiast o wypowiedź Jasera Arafata, że „wycofanie się” Izraela odzwierciedla pragnienie pokoju, jakie żywią przywódcy syjonistyczni, to zasługuje ono jedynie na wzgardę!
A więc – czym jest Hezbollah? Czym naprawdę jest ta bęte noire Zachodu, ten architekt klęski Zachodu w Libanie? Chcąc zrozumieć, czym jest Hezbollah i skąd wzięły się jego niezwykłe sukcesy, należy wniknąć w złożoność ewoluującego ruchu islamskiego, który sercom i umysłom wielu Libańczyków – w tym największego segmentu narodu libańskiego – pomógł zaszczepić poczucie misji. Celem zarysowania jasnego obrazu historycznego Hezbollahu należy odbyć drogę prowadzącą od płynnego skupiska aktywistycznie nastawionych jednostek i małych grup ożywianych islamskim zapałem rewolucyjnym i zdecydowanych sprostać wstrząsowi, jaki stanowił najazd izraelski na Liban w czerwcu 1982 r., do dojrzałej, dynamicznej, szerokiej i wielostronnej organizacji politycznej, wyróżniającej się niezwykłą inteligencją polityczną, wybitnymi zdolnościami organizacyjnymi i mobilizacyjnymi, umiejętnością budowania koalicji i – co najważniejsze – wysokimi kwalifikacjami w dziedzinie strategii i taktyki.

JAK POWSTAŁ HEZBOLLAH

Początki Hezbollahu sięgają najazdu Izraela na Liban. W pierwszych dniach inwazji Iljas Sarkis, ówczesny prezydent tego państwa, utworzył sześcioosobowy Komitet Ocalenia Narodowego – rzekomo po to, aby zajął się on skutkami inwazji izraelskiej i działał na rzecz pojednania narodowego. Decyzja przewodniczącego Amalu1, Nabiha Berriego, o wzięciu udziału w posiedzeniach tego komitetu razem z prosyjonistycznym falangistowskim dowódcą wojskowym Baszirem Dżumajjilem, wywołała falę protestów szeregowych członków tego ruchu, która m.in. znalazła wyraz w licznych rezygnacjach z członkostwa. Dysydenci z Amalu patrzyli również krzywo na to, że komitet zbierał się w pałacu prezydenckim Ba’abda, który znajdował się w strefie okupowanej. Większość rezygnacji złożyły elementy religijne i kadry, które działały w łonie Amalu z nadzieją, że przekształcą go w ruch islamski zaangażowany w stworzenie w Libanie państwa islamskiego. Wśród tych, którzy zrezygnowali, było kilku członków dwudziestopięcioosobowej Rady Kierowniczej Amalu, w tym hadżdż Ali Ammar, hadżdż Husajn Chalil i wiceprzewodniczący Husajn Musawi, który po rozłamie utworzył swoje własne ugrupowanie – Amal Islamski2. Wśród działaczy, którzy opuścili Amal, byli również tacy członkowie Biura Politycznego, jak sajjid Hassan Nasrallah, obecnie sekretarz generalny Hezbollahu.
Połączyli się oni z wieloma innymi aktywistami, którym przewodzili głównie absolwenci szkoły religijnej w An-Nadżafie3 w Iraku, a wśród nich uczniowie nieżyjącego już ajatollaha Muhammada Bakira as-Sadra. Reprezentowali oni szeroki nurt, który powstał w latach siedemdziesiątych i dystansował się od działalności sajjida Musy as-Sadra – założyciela Amalu. Ci, którzy znaleźli się poza ruchem sajjida Musy, w większości odrzucali „celowość” libańskiego państwa narodowego, któremu przysiągł on wierność. Inni należeli do irackiej partii Daawa4 – niektórzy z nich wstąpili do tej partii podczas pobytu na studiach religijnych w Iraku i teraz brali udział w podziemnej działalności jej gałęzi libańskiej. Wielu libańskich działaczy partii Daawa było również aktywnych w Libańskim Związku Studentów Muzułmańskich, który działał pod duchowym patronatem ajatollaha sajjida Muhammada Husajna Fadlallaha.
Inna grupa działaczy radykalnych była zorganizowana w Islamskich Komitetach Działania. Komitety te utrzymywały ścisłe związki z palestyńskim ruchem Al-Fatah [Jasera Arafata] i z rewolucjonistami irańskimi, którzy w latach siedemdziesiątych prowadzili w Libanie działalność wymierzoną w reżim szacha w Iranie. Należeli do nich głównie działacze studenccy idący w ślady idei rewolucyjnych ajatollaha Ruhollaha Chomejniego, ale brakowało im kierownictwa miejscowego wybitnego alima [uczonego islamskiego]. Niektórzy z nich szukali takiego kierownictwa u sajjida Haniego Fahsa – młodego alima ze wsi Dżibszit w południowym Libanie, który był znany ze swoich płomiennych polemik z lewicą libańską, krytyki literackiej, eleganckiego stylu literackiego i eksperymentowania z jedynymi w swoim rodzaju islamskimi gatunkami literackimi.

Ta luźna koalicja, utrzymująca ścisłe związki z islamskim Iranem, uzyskała kierownictwo, pomoc i szkolenie ze strony setek członków Islamskiej Gwardii Rewolucyjnej, których przysłano z Iranu do Libanu, aby pomogli w tworzeniu ruchu oporu wobec okupanta. Przekucie szerokiego spektrum ideologicznego uczestników tej koalicji w spójny, zwarty, dobrze zintegrowany, ponadfrakcyjny ruch polityczny świadczy o dużych umiejętnościach przekonywania i zdolnościach organizacyjnych.
Ze względu na wyznaniową naturę Libanu, która wynikała ze sztucznego podziału społeczeństwa, dokonanego przez kolonialistów francuskich, Hezbollah musiał walczyć nie tylko z Izraelczykami. W kraju panowała chrześcijańska mniejszość maronicka, podczas gdy większość muzułmańska była podzielona na sunnitów i szyitów, a ponadto obejmowała również druzów. Wszędzie grasowały hordy agentów izraelskich. W latach siedemdziesiątych Liban przeżył już krwawą wojnę domową, w której zginęły dziesiątki tysięcy ludzi. Nawet szyici byli podzieleni – milicja Amalu rościła sobie pretensje do miana kierownictwa społeczności szyickiej i była wrogo nastawiona do Hezbollahu. W takiej koszmarnej sytuacji zaczął działać Hezbollah.

PRZEBUDZENIE POLITYCZNE SPOŁECZNOŚCI SZYICKIEJ

Początkowo ta koalicja, ucieleśniająca nowe przebudzenie polityczne społeczności szyickiej w Libanie, pozostała w dużej mierze niezauważona. Później, w końcu 1982 r., rząd prezydenta Amina Dżumajjila zaaresztował grupę aktywistów islamskich, w tym wielu alimów, których oskarżył o zakładanie struktur nazwanych przezeń „komórkami chomejnistowskimi”. Był to znak, że koalicja rozrasta się jako spójny ruch polityczny.
Szczególnie jeden incydent przyczynił się do powstania ruchu oporu w ścisłym tego słowa znaczeniu. 17 października 1983 r. 50 tysięcy osób brało udział w obchodach Aszury w mieście Nabatija, gdy wtargnęły tam izraelskie czołgi i samochody pancerne; zerwały one obchody zabijając dwie osoby i raniąc piętnaście. Przerwanie procesji Aszury wywołało ogromny resentyment wśród zgromadzonych tam ludzi, u których ładunek emocji już i tak był silny z powodu święta religijnego.

Syjoniści zareagowali na gniew ludu ze swoją zwyczajową brutalnością. Nie tylko sterroryzowali mieszkańców Nabatiji, ale również zaciągnęli wokół południowego Libanu żelazną kurtynę, aby ukarać ludność i zmusić ją do uległości. Gdy na polach dojrzały warzywa i owoce – główne pożywienie mieszkańców południa kraju – syjoniści napadli na wsie zabijając, bijąc i upokarzając ludzi. Jedną z ich taktyk terrorystycznych było mieszanie różnych rodzajów ziaren, dodawanie do nich nieczystości i błota i dolewanie nafty do oleju jadalnego. Inną było niszczenie meczetów i darcie egzemplarzy Koranu – wszystko to miało złamać ducha oporu. Ta taktyka okazała się skuteczna w stosunku do arafatowskich partyzantów palestyńskich przed ich wypędzeniem z Libanu w 1982 r. W latach siedemdziesiątych, po każdej operacji ludzi Arafata, syjoniści atakowali wsie libańskie. Ich represje i brutalność wywołały wśród tamtejszej ludności poważne resentymenty wobec arafatowców.

Gdy już koalicja ugrupowań islamskich zaczęła ufać we własne siły, uzyskała doświadczenie organizacyjne i rozrosła się (pozyskując głównie niezadowolonych członków Amalu), postanowiła wystąpić publicznie na libańskiej scenie politycznej. Pierwszymi oznakami jej istnienia były liczne drobne ataki z bronią w ręku oraz masowe wiece i protesty przeciwko okupacji kraju. W starciach z uzbrojoną po zęby i o wiele bardziej doświadczoną izraelską machiną wojskową bojownicy ponosili liczne straty. Sam ruch oporu miał jeszcze sporadyczny charakter i po prostu reagował na brutalność Izraelczyków.

Jesienią 1983 r. na południowych przedmieściach Bejrutu bojownicy Hezbollahu wzięli udział w walkach z kontyngentami armii libańskiej i jej sojuszników-falangistów. Zaatakowali również żołnierzy amerykańskiej piechoty morskiej stacjonujących jako część Sił Wielonarodowych wokół lotniska bejruckiego.
W tym czasie syjoniści chcieli całkowicie opanować południe kraju. Zaczęli eliminować lub wypędzać tych, którzy odgrywali role kierownicze – alimów, nauczycieli i ludzi wolnych zawodów. Ich pierwszą głośną ofiarą był szajch Rageb Harb, imam Dżibszitu, zamordowany 12 lutego 1984 r. przez agentów izraelskich. Wielokrotnie przepowiadał on: „Izrael przeleje moją krew i mnie zabije.” Wkrótce po jego śmierci szukająca okazji do męczeństwa młodzież zaczęła przypuszczać na wojska okupacyjne ataki przy pomocy wyładowanych materiałem wybuchowym ciężarówek. Kontrolowane przez syjonistów media zachodnie natychmiast napiętnowały te ataki jako zamachy „samobójcze”, starając się zdelegitymizować Islamski Ruch Oporu w oczach szerszej społeczności muzułmańskiej. W krajach Bliskiego Wschodu do tego wymierzonego w Hezbollah chóru propagandowego przyłączyło się wielu nadwornych alimów. Nie sposób było jednak zaprzeczyć, że takie operacje przynoszą uszczerbek mitycznej przewadze syjonistów – na własnej skórze zaczęli oni czuć żar ruchu oporu.

PRZEWLEKŁY RUCH OPORU

Hezbollah oficjalnie ogłosił swoje istnienie 16 lutego 1985 r., gdy na wiecu w husajniji5 w Asz-Szajji, na przedmieściu południowego Bejrutu, podał do wiadomości publicznej program polityczny; zgromadzenie to zwołano w pierwszą rocznicę męczeństwa szajcha Rageba Harba. W programie tym scharakteryzowano Hezbollah jako szeroki ruch („ummę [społeczność] związaną z ogólnoświatową społecznością muzułmańską”), a nie jako partię polityczną. Wśród określonych w programie celów ruchu, na pierwszym miejscu figurowało położenie kresu syjonistycznej okupacji części Libanu, przy czym zaznaczono, że będzie to „krok na drodze prowadzącej do unicestwienia Izraela i uwolnienia świętej Jerozolimy od cierpień okupacji” oraz ustanowienia państwa islamskiego.

Późniejsze wydarzenia dowiodły, że zaangażowanie Hezbollahu w wyzwolenie południa kraju nie było jedynie retoryką w rodzaju tej, jaka przez wiele dekad przeważała w świecie arabskim. Hezbollah szybko zaczął odgrywać poważną rolę w atakach na okupantów izraelskich i ich kolaborantów libańskich. Oczywiście, nie był wówczas jedynym aktywnym ugrupowaniem; inne ugrupowania, w tym Amal i kilka grup lewicowych, również były zaangażowane w ruch oporu. Te ostatnie skupiały się w Froncie Libańskiego Narodowego Ruchu Oporu.

Lecz okazało się, że mimo atmosfery terroru i przemocy, jaką stwarzała tzw. polityka „żelaznej pięści”, uprawiana przez Izrael, kierowany przez Hezbollah Islamski Ruch Oporu nie ma sobie równych pod względem umiejętności prowadzenia przewlekłego wojskowego i cywilnego ruchu oporu, podczas gdy Front Libańskiego Narodowego Ruchu Oporu wygasł. Islamski Ruch Oporu zawdzięczał swoje sukcesy kwalifikacjom wojskowym setek dobrze wyszkolonych bojowników, którzy z Bejrutu i doliny Bekaa przenikali na południe kraju i atakowali tam okupantów. Te operacje wojskowe cieszyły się poparciem siatki afiliowanych do Hezbollahu alimów wioskowych, którzy wnosili poważny wkład w wysiłki ruchu oporu zarówno w dziedzinie planowania operacji wojskowych, jak i mobilizacji masowych wieców protestacyjnych i demonstracji. Taka była baza, na której Hezbollah walczył przez kilkanaście lat – aż do zwycięstwa, które w końcu odniósł.

II

Pośród nastrojów niepohamowanej radości, jaką wywołało w Libanie zwycięstwo Islamskiego Ruchu Oporu, tych, którzy pragną powtórzyć sukces Hezbollahu – zamienić gorycz okupacji w radość wyzwolenia – interesują sprawy dotyczące organizacji i modus operandi tego ruchu. Sukces Hezbollahu to światło nadziei w mroku totalnej rozpaczy. Jego zwycięstwo jest niczym kwiat kwitnący w atmosferze intensywnego pesymizmu, jaką wywołała ciemna chmura klęski unosząca się w ostatnich dziesięcioleciach nad światem arabskim.

Jeśli chce się wyciągnąć odpowiednie wnioski z doświadczenia Hezbollahu, należy wyjść poza czysto wojskowe aspekty walki. Podejście Hezbollahu było całościowe; początkowo improwizował, ale dowiódł, że potrafi szybko się uczyć.
W pierwszych fazach ruch oporu wobec izraelskiej okupacji części Libanu polegał na prowadzonych na małą skalę i na ogół nieskoordynowanych protestach, strajkach, bojkotach towarów izraelskich i zamachach przy użyciu min drogowych domowej roboty. Następnie rozwinął się on w dobrze zorganizowany ruch, stosujący elementy klasycznej wojny partyzanckiej, które polegały głównie na zastawianiu pułapek i atakach typu „uderz i uciekaj”, oraz nowatorskich operacjach polegających na „poszukiwaniu śmierci męczeńskiej” – podczas tych ostatnich bojownicy przeprowadzali na ochotnika ataki na cele izraelskie naprowadzając na nie samochody wypełnione materiałem wybuchowym. Straty w zabitych, zadawane żołnierzom izraelskim, zmusiły Izraelczyków do wycofania się z większości terytorium południowego Libanu. 6 czerwca 1985 r., po serii przeprowadzonych z powodzeniem przez Hezbollah operacji, Izrael, który poprzednio okupował ponad połowę obszaru kraju, wycofał swoje wojska do tzw. „strefy bezpieczeństwa” na południu, aby zapewnić tam sobie ochronę przed takimi atakami. To częściowe wycofanie się stanowiło wyraźne przyznanie, że działania bojowe Hezbollahu są skuteczne. Wzmogło ono te działania.

W połowie 1986 r., po utracie 24 ludzi w jednym ataku, Islamski Ruch Oporu zrewidował swoje koncepcje wojskowe. Utworzenie jednostki morskiej zapoczątkowało nowy etap, na którym ruch oporu połączył elementy wojny konwencjonalnej i wojny partyzanckiej. Podstawowym celem ruchu oporu nie było przebicie Izraelczyków pod względem ilości posiadanej broni i siły ognia – to było niemożliwe, o czym przekonało się w przeszłości wiele reżimów arabskich i za co przyszło im zapłacić wysoką cenę. Ogólnie rzecz biorąc, działalność Islamskiego Ruchu Oporu zmierzała do przezwyciężenia ogromnej nierównowagi sił między nim a nieprzyjacielem poprzez uderzenia w najsłabszy punkt syjonistów – ich aktywa ludzkie. Na przestrzeni dziejów ciemięzcy pokazali, że są tchórzliwi; z rozkoszą zabijają innych, ale sami nie potrafią znieść strat w ludziach. Stosuje się to szczególnie do Izraelczyków i Amerykanów – brak im woli prowadzenia przewlekłej walki, pociągającej za sobą poważne straty tego rodzaju; po prostu nie mają ochoty umierać za swoją sprawę.

W toku prowadzonej przez ruch oporu wojny na wyczerpanie celami były nieustająco nieprzyjacielskie konwoje, obozy i umocnienia; mieszał on okupantowi szyki, przerywał linie zaopatrzeniowe, a w końcu doprowadził do upadku morale w wojsku i w samym społeczeństwie izraelskim.
Wszelkie przeciwdziałania podejmowane przez Izraelczyków i ich miejscową milicję – Armię Libanu Południowego – ponosiły fiasko wobec determinacji ruchu oporu. Co więcej, ruchowi oporu, wykazującemu niezwykłą kreatywność w poszukiwaniu nowych sposobów nawiązywania kontaktów bojowych z nieprzyjacielem, udało się również przeniknąć do Armii Libanu Południowego i uzyskać użyteczne informacje o ruchach wojsk nieprzyjacielskich. Wiadomo, jak w każdej konfrontacji wojskowej ważny jest wywiad.

SOJUSZE POLITYCZNE

Wzrost znaczenia i popularności Hezbollahu miał swoją cenę. Z jednej strony wywołał gniew Amalu, który obawiał się, że utraci południe kraju na rzecz swojego rywala. To, wraz z dążeniem Syrii do zahamowania rozwoju Hezbollahu, doprowadziło do strać zbrojnych między nim a Amalem, który usiłował osłabić ruch oporu wciągając go w mordercze walki wzajemne. Kierownictwu Hezbollahu udało się jednak nie tylko uniknąć wszystkich zastawionych nań pułapek i skupić się na ruchu oporu, ale również doprowadzić do skutecznego sojuszu i koordynacji działań z Damaszkiem.
Koordynacja działań z Syrią, głównym power-brokerem w Libanie, pozwoliła Hezbollahowi uzyskać poparcie rządu libańskiego i zażądać od niego pełnego poparcia dla ruchu oporu. Rzecz w tym, że za prezydentury Amina Dżumajjila (1982-1988) władze libańskie zaangażowały się w kampanię represji wobec ruchu oporu, w toku której nękały, aresztowały i torturowały jego bojowników. We wrześniu 1993 r. rząd premiera Rafika Haririego kazał armii otworzyć ogień do demonstracji zorganizowanej przez Hezbollah; kilku uczestników demonstracji zostało zabitych, a wielu rannych. Gdyby Hezbollah uległ naciskom i wziął odwet, ruch oporu mógłby dać się wciągnąć w wir krwawych walk wewnętrznych i wyczerpać w nich swoje siły. Zrozumiał on jednak, że ulegnięcie takiej pokusie byłoby głównemu wrogowi na rękę.

Poparcie rządu libańskiego, Iranu i Syrii przyczyniło się do zwycięstwa. Nie tylko zapewniło ruchowi oporu osłonę dyplomatyczną i legitymizację międzynarodową, ale ułatwiło mu również działalność. Na przykład poparcie rządu libańskiego pozwoliło ruchowi oporu utrzymać infrastrukturę medialną i bazy na tyłach, w takich strefach znajdujących się pod kontrolą rządu, jak przedmieścia na południu Bejrutu i wschodnia część doliny Bekaa, oraz swobodnie przewozić zaopatrzenie, sprzęt i personel na południe i z powrotem.
Kierowany przez Hezbollah Islamski Ruch Oporu, w pełni świadomy złożoności społeczeństwa libańskiego jako wielowyznaniowej mieszanki siedemnastu sekt, zadał sobie wiele trudu, aby uniknąć jakiegokolwiek sekciarstwa, choć głównym źródłem jego sił ludzkich była społeczność szyicka. To, że skupił się na realizacji wspólnego dla wszystkich celu, ułatwiło stworzenie szerokiego konsensu narodowego wokół sprawy całkowitego wyzwolenia kraju. Uszlachetniający i moralnie transcendujący ruch oporu stał się przeto filarem jedności narodowej i zespolenia w rozbitym społeczeństwie, które można było opisać jako wyznaniowe i polityczne pole minowe.
Ucieczka do „strefy bezpieczeństwa” zapewniła syjonistom tylko czasowe wytchnienie. Wkrótce Islamski Ruch Oporu atakował ich nawet w tej strefie. Kampania wojskowa była jednak tylko częścią wysiłków Hezbollahu – równie ważne były wysiłki, które stawiały czoło groźbie utraty morale przez ludność. Należało zneutralizować skutki ataków izraelskich – zwłaszcza nalotów bombowych na ludność cywilną i ostrzałów artyleryjskich tej ludności, którym Hezbollah nie mógł zapobiec – podobnie jak skutki działalności syjonistycznej machiny propagandowej. Należało zwłaszcza przekonać ludność, aby nie porzucała swoich wiosek; jej obecność miała dla ruchu oporu żywotne znaczenie. W 1948 r. syjonistyczne bandy terrorystyczne stosowały podobną taktykę – tak, aby palestyńskie wsie najpierw opustoszały, i aby następnie można było je zająć. Hezbollah nie zamierzał dać syjonistom takiej szansy na południu Libanu.

NIEZALEŻNA INFRASTRUKTURA SOCJALNA

Wymagało to stworzenia poza ramami państwowymi infrastruktury opieki społecznej, która pozwoliłaby amortyzować wśród ludności skutki zbrodni izraelskich. W 1984 r., na wzór Dżihadu Budowlanego (Dżihad-i Sazindagi), który działa w Iranie, w Libanie powstała instytucja pod taką samą nazwą – Dżihad al-Binaa, a także Islamski Komitet Służby Zdrowia. Następnie, na osobiste polecenie imama Chomejniego, w Iranie utworzono komitet pomocy, który miał zatroszczyć się o potrzeby narodu libańskiego. Nazwano go Komitetem Opieki Społecznej Imama Chomejniego. Imam miał nadzieję, że instytucja ta „ulży udrękom ciemiężonych Libańczyków, którzy nie tylko ucierpieli z rąk kolonialistów, ale których zubożyło i osierociło nieszczęście wojny domowej”. Inną bardzo ważną instytucją była fundacja Wdowy po Męczennikach. Wzięła ona na siebie całkowitą odpowiedzialność za zaspokojenie potrzeb materialnych wdów po tych, którzy zginęli śmiercią męczeńską z rąk syjonistów, a także ich rodzin – zapewniono im mieszkania i zajęto się wychowaniem ich dzieci.

Te organizacje i instytucje odegrały żywotną rolę w neutralizowaniu skutków okrucieństw syjonistów. Ilekroć syjoniści zbombardowali jakąś wieś, tylekroć zjawiali się członkowie Dżihadu Budowlanego i naprawiali szkody. Tak więc Hezbollah chronił ludność cywilną przed niektórymi skutkami zbrodni syjonistycznych. Dżihad Budowlany utworzył w południowym Libanie stałe ekipy, które troszczyły się o zaspokojenie potrzeb ludności. Gdy działalność opiekuńcza Hezbollahu nabrała rozmachu, zespoły te zajęły się budową domów, naprawą przewodów kanalizacyjnych, zbieraniem śmieci i zaopatrywaniem wieśniaków w wodę.

Hezbollah rozwinął rozległy system opieki społecznej, obejmujący placówki służby zdrowia, instytucje wychowawcze i oświatowe i pomoc finansową, a nastawiony na zapewnienie opieki ubogim i potrzebującym. System opieki społecznej Hezbollahu w dużej mierze korzystał z doświadczeń i szczodrości całej plejady irańskich organizacji rewolucyjnych – takich, jak Fundacja Męczenników, Fundacja Uciskanych, Komitet Opieki Społecznej Imama Chomejniego i Dzihad Budowlany. Islamski Komitet Służby Zdrowia prowadzi w całym kraju mnóstwo szpitali, klinik i przychodni. System opiekuńczy Hezbollahu prowadzi również sierocińce i placówki dla niepełnosprawnych. Zaopatruje chłopów w sprzęt, ulepszone nasiona, żywy inwentarz, oferuje im szkolenie i doradztwo, jak rozwinąć działalność gospodarczą – od produkcji rolnej na rynek po hodowlę bydła i ryb czy pszczelarstwo. Wspierane przez ten system rodziny otrzymują rozmaitą pomoc – na żywności, sprzętów gospodarstwa domowego i odzieży poczynając, a na pomocy finansowej i stypendiach kończąc. Hezbollah jest również zaangażowany w działalność gospodarczą na dużą skalę, w tym w handel nieruchomościami i w sieć dyskontowych supermarketów spółdzielczych.
Służby Hezbollahu są dostępne dla wszystkich społeczności wyznaniowych. Np. w Bejrucie kobiety ze wszystkich społeczności – nie tylko szyickiej, ale również sunnickiej i chrześcijańskiej – wolą rodzić w szpitalach prowadzonych przez Hezbollah, ponieważ kosztuje to trzykrotnie mniej, niż w szpitalach państwowych, a świadczone w nich usługi są dużo lepsze.

System opieki społecznej Hezbollahu, będący wyrazem jego prawdziwej troski o dobrobyt ubogich, przynosił ruchowi oporu oczywiste korzyści. Po pierwsze, przyczyniał się do podkopania nieprzyjacielskiej strategii atakowania obiektów cywilnych celem sterroryzowania ludności i zmuszenia jej, aby wywarła presję na rzecz zaprzestania operacji przez ruch oporu. Po drugie, mocniej zakorzenił Hezbollah w społeczeństwie libańskim i tym samym sprawił, że było coraz trudniej podkopywać lub zacierać jego rolę polityczną, wpływy czy istnienie.

System ten działa również w najuboższych rejonach Bejrutu. Gdy w 1989 r., na rozkaz Izraela i Francji, wojnę wzniecił maronicki generał Michel Aun, mieszkańcom Bejrutu dało się we znaki przerwanie zaopatrzenia w wodę. Wówczas z dostawami wody pospieszyła duża flota tankowców z Iranu, a także własna flota Hezbollahu. Tego rodzaju tankowce stały się teraz stałym czynnikiem życia w Bejrucie. W latach 1988-1993 Hezbollah zbudował 25 siłowni i wykopał 21 studni. Jak to wyjaśnił naszemu czasopismu Crescent International pewien działacz tego ruchu, „Hezbollah jest teraz czymś więcej niż partią polityczną, ale czymś mniej niż państwem”. Stał się ruchem islamskim, który przejął wiele funkcji państwa.

DOSKONALENIE TAKTYKI WOJSKOWEJ

Gdy Hezbollah pozbawił syjonistów szansy obrócenia ludności cywilnej przeciwko Islamskiemu Ruchowi Oporu, skupił się na ulepszaniu swojej taktyki wojskowej. W latach 1988-1993 ponosił duże straty, ale szybko doskonalił taktykę i działalność wywiadowczą. Uruchomił również swoje własne służby medialne. Telewizja Al-Manar zaczęła pokazywać działalność ruchu oporu, co pozbawiło syjonistów korzyści płynących z ich propagandy. Przedtem mogli chełpić się swoimi sukcesami i ukrywać ponoszone straty. Kamerzyści Hezbollahu towarzyszący bojownikom ruchu oporu filmowali teraz robiące silne wrażenie starcia wojskowe, pokazywali tchórzliwe zachowanie izraelskich żołnierzy i oficerów i ujawniali, jaka prawda kryje się za izraelskimi wersjami przebiegu wydarzeń. Rezultatem było powstanie w Izraelu masowego ruchu antywojennego; wielu żołnierzy, obawiając się o swoje życie, odmawiało służby wojskowej w Libanie. Wielu, którzy tam trafili, lęk doprowadził do załamania.

Dla Islamskiego Ruchu Oporu innym punktem zwrotnym był lipiec 1993 r., gdy okazało się, że po raz pierwszy w dziejach swoich walk z arabskim nieprzyjacielem Izraelczycy nie potrafią nawiązać z nim kontaktu bojowego. Zamiast najechać ponownie Liban na północ od „strefy bezpieczeństwa”, przystąpili oni do tzw. „Operacji Odpowiedzialność” – zmasowanych bombardowań wsi z samolotów i dział, które zmusiły 300 tysięcy cywilów do opuszczenia swoich domów i przesiedlenia się do Bejrutu. W jednym z najwyraźniejszych aktów przyznania się Izraela do terroryzmu państwowego, ówczesny premier izraelski Icchak Rabin stwierdził, że ludność zmuszono do exodusu po to, aby wywrzeć presję na rząd libański i skłonić go do rozprawy z Hezbollahem. Rząd libański okazał się na to za słaby, ale to wyrafinowane podejście Hezbollahu, jak również jego poświęcenie, pozwoliło mu zyskać sobie szacunek wszystkich segmentów społeczeństwa libańskiego – w tym również rządu.

Od 1993 r. straty Izraelczyków zaczęły dramatycznie wzrastać. Rok wcześniej, w lutym 1992 r., szajch sajjid Abbas Musawi, sekretarz generalny Hezbollahu, zginął wraz ze swoją żoną i dzieckiem, gdy jego samochód zaatakował samolot izraelski. Abbas Musawi wracał z obchodów rocznicy męczeńskiej śmierci szajcha Rageba Harba w Dżibszicie. Zastąpił go szajch sajjid Hassan Nasrallah. Odtąd operacje Hezbollahu stały się tak wyszukane, że wzbudziły nawet wymuszony podziw syjonistów. W kwietniu 1996 r. nastąpił kolejny punkt zwrotny – Izrael dokonał masakry 102 cywilów, którzy szukali schronienia w kwaterze ONZ w Kanie, czym naraził się na potępienie międzynarodowe. Nie mógł już dłużej chować przed światem swojej parszywej gęby.

W 1997 r. Hezbollah zadał syjonistom tyle strat, ile sam poniósł. Z punktu widzenia wszelkich standardów, było to wybitne osiągnięcie, któremu syjoniści nie mogli już sprostać. W następnych latach na Izrael spadły jeszcze straszliwsze ciosy, toteż żądanie jednostronnego wycofania armii z Libanu nabrało wielkiego rozmachu – do czego cały czas przyczyniały się sfilmowane sceny dramatycznych starć wojskowych, dostarczane przez Hezbollah stacjom telewizyjnym.

PO WYZWOLENIU POŁUDNIOWEGO LIBANU

Po upokarzającym odwrocie Izraela z Libanu w maju 2000 r., sajjid Hassan Nasrallah wyjaśnił: „Zorganizowaliśmy się dla realizacji swojego najwyższego priorytetu, jakim było stawienie oporu wrogowi i wyparcie wojsk okupacyjnych z Libanu. Liczyły one ponad 100 tysięcy żołnierzy i dysponowały wozami bojowymi, a do tego nowoczesnym sprzętem i 6 tysiącami rozproszonych w naszym środowisku agentów libańskich. Zogniskowaliśmy jednak naszą działalność na uderzeniach w najsłabszy punkt nieprzyjaciela – niezdolność ponoszenia licznych strat w ludziach.” Ta prosta prawda zdaje się umykać z pola widzenia wszystkich reżimów arabskich i Organizacji Wyzwolenia Palestyny. Szajch Nasrallah mówił dalej: „Strategia ruchu oporu polegała na prowadzeniu wojny na wyczerpanie. W szczególności polegała na wykrwawianiu żywych sił nieprzyjaciela. Strategia ta była tak celna, że hasło wycofania się z południowego Libanu stało się zwycięską kartą w «izraelskiej» polityce wyborczej i pomogło [Ehudowi] Barakowi wygrać z [Beniaminem] Netanjahu.” Kilkuset lekko uzbrojonych, mających silną motywację bojowników rzuciło na kolana najbardziej morderczą machinę wojenną na Bliskim Wschodzie.

Sajjid Nasrallah powiedział, że aby osiągnąć cel – wyzwolenie – „musieliśmy dźwigać na swoich barkach wszelkie niesprawiedliwości, jakie na nas zrzucono, w tym zniekształcanie naszego wizerunku i pozbawianie obszarów, na których mieszka większość naszych zwolenników, takich środków pierwszej potrzeby, jak woda bieżąca i elektryczność”. Ruch skupił jednak uwagę na swoim celu i nie pozwolił wciągnąć się w pułapkę walk domowych.
Teraz, gdy wyzwolono południe kraju, narastają naciski, aby Hezbollah stał się partią polityczną, zaniechał działalności wojskowej, złożył broń i zrezygnował ze swojego niezachwianego stanowiska w sprawie wyzwolenia Palestyny i Jerozolimy. W czerwcu 2000 r., na spotkaniu z jordańską delegacją Stowarzyszenia Przeciwko Syjonizmowi i Rasizmowi, sekretarz generalny Hezbollahu sajjid Hassan Nasrallah ujawnił, że Waszyngton zaoferował setki milionów dolarów na odbudowę południowego Libanu pod warunkiem, że Hezbollah zgodzi się ograniczyć do roli partii politycznej. Nasrallah zapewnił delegację, że Hezbollah nie ma zamiaru rezygnować ze swojego tradycyjnego podejścia ani z posiadania broni.

Nigdy – nawet w najmroczniejszych godzinach okupacji – kierownictwo Hezbollahu nie rozważało możliwości pójścia na kompromis. Próżne były wszelkie wysiłki Izraela, jego popleczników międzynarodowych i defetystycznych „pragmatyków” w świecie arabskim, zmierzające do uwikłania Hezbollahu w nieczyste układy z wrogiem lub nakłonienia go do milczącego uznania Izraela. Jest mało prawdopodobne, aby teraz zmienił on swoje podejście.
Skutki decydującego zwycięstwa Hezbollahu są dalekosiężne – wykraczają poza granice Libanu. Hezbollah radykalnie przestawił granice dyskursu politycznego w świecie arabskim. Umożliwił powrót do tego dyskursu retoryki i logiki ruchu oporu, które na wielką skalę wyeliminowano, odkąd nad regionem zaczął unosić się halucynogenny tuman „procesu pokojowego”. Zwycięstwo Hezbollahu pokazuje, że żadnej ziemi okupowanej przez obcych najeźdźców nie wyzwoli się poprzez lobbing w Waszyngtonie, Londynie, Paryżu czy gdziekolwiek indziej. Syjoniści i ich poplecznicy rozumieją jedynie język siły. Hezbollah zawsze wskazywał, że czynnik ilościowy nie ma znaczenia, jeśli muzułmanie są naprawdę zaangażowani w służbę islamowi. Głęboka wiara w Allaha, poparcie mas muzułmańskich i poświęcenie mudżahidów [bojowników] to zasadnicze czynniki, jakie przynoszą islamowi zwycięstwo. Nawrót dyskursu ruchu oporu pozwala zerwać gęstą pajęczynę poglądów defetystycznych, które pozują na pragmatyzm i realizm. Odtąd podstawowe kwestie, jakie staną na porządku dziennym tego dyskursu, nie będą obracały się wokół tego, czy możliwe jest odparcie i pokonanie okupantów syjonistycznych, lecz wokół tego, jakich środków należy użyć oraz jaką taktykę i strategię należy zastosować, aby zapewnić zwycięstwo. Nie wróży to nic dobrego Izraelowi, który wkrótce przekona się, że wcale nie miał do czynienia z ostatnim inspirowanym przez Hezbollah ruchem oporu.

Zafar Bangasz i Chalil Osman

1 Amal – umiarkowana szyicka partia polityczna w Libanie. Szerzej jest o niej mowa w następnym artykule.
2 Amal Islamski – szyicka radykalna partia polityczno-religijna w Libanie, utworzona w 1982 r. przez Husajna Musawiego, członka kierownictwa Amalu, który zerwał z nim na znak protestu przeciwko bierności jego przywódców wobec najazdu izraelskiego na Liban. Sprzymierzona ze stacjonującym w Baalbeku kontyngentem Islamskiej Gwardii Rewolucyjnej z Iranu prowadziła akcje zbrojne przeciwko okupantowi izraelskiemu. Pod presją władz irańskich nawiązała sojusz z Hezbollahem. Po zakończeniu wojny domowej w Libanie w 1990 r. podupadła, ustępując miejsca Hezbollahowi jako głównej partii radykalnej w społeczności szyickiej.
3 An-Nadżaf – miasto w Iraku, jeden z najważniejszych ośrodków kultu religijnego i nauki szyitów – mauzoleum Alego zbudowane ok. XII/XIII w.
4 Dawaa al-Islamija – szyicka partia polityczno-religijna założona w podziemiu w Iraku w 1969 r., gdy świecki reżim partii Baas zaczął nękać duchowieństwo szyickie. Po „rewolucji islamskiej” w Iranie uzyskała poparcie władz irańskich. Za przynależność do tej partii władze irackie karały śmiercią; w 1980 r. dokonały egzekcji jej 50 działaczy. W czasie wojny iracko-irańskiej prowadziła działalność sabotażową i terrorystyczną przeciwko reżimowi irackiemu; przeprowadziła m.in. nieudane zamachy na życie wicepremiera Tarika Aziza i prezydenta Saddama Husajna.
5 Husajnija to szyicki ośrodek religijno-socjalny.

Instytut Współczesnej Myśli Islamskiej (ICIT) założyło w 1998 r. grono b. najbliższych współpracowników Kalima Siddikiego (1931-1996), rodem z Indii, b. redaktora londyńskiego Guardiana i b. nauczyciela akademickiego, który stał się teoretykiem i działaczem radykalnego islamu politycznego oraz rzecznikiem irańskiej „rewolucji islamskiej”. W 1974 r. założył on w Londynie Muzułmański Instytut Badań i Planowania (MIRP), a w 1992 r. – Parlament Muzułmański w Wielkiej Brytanii (MPGB). ICIT uważa się za „ośrodek umysłowy globalnego ruchu islamskiego”, którego głównym zadaniem jest „rozwijanie, definiowanie, artykułowanie i promowanie podstaw tego ruchu, zwłaszcza w kluczowych dziedzinach myśli politycznej i nauk społecznych”. Ma siedziby w Toronto i Londynie. Jego koordynatorami są Zafar Bangasz (dyrektor) i Ikbal Siddiki. Wydaje dwutygodnik Crescent International, a w internecie ma portal Muslimedia.

* Sporządzona przez redakcję Rewolucji kompilacja bilansów działalności Hezbollahu i Islamskiego Ruchu Oporu w Libanie, opublikowanych 1 sierpnia oraz 1 i 16 września 2000 r. w dwutygodniku Crescent International wydawanym w Londynie przez Instytut Współczesnej Myśli Islamskiej (ICIT).