Nie wierzcie Haaretzowi i New York Times. Społeczeństwo izraelskie w pełni popiera ludobójstwo w Gazie.

Nie wierzcie Haaretzowi i New York Times. Społeczeństwo izraelskie w pełni popiera ludobójstwo w Gazie.

Haaretz i New York Times rozpowszechniają fantazje o tym, że podżeganie do ludobójstwa w Izraelu pochodzi wyłącznie od skrajnych ekstremistów. Jednak dowody wskazują na to, że w społeczeństwie izraelskim istnieje niemal powszechne poparcie dla ludobójstwa w Gazie.

Artykuł wstępny w Haaretz z ubiegłego tygodnia, a także artykuł Michelle Goldberg z „New York Timesa” opublikowany kilka dni później opowiadały podobną historię. Obydwa artykuły przedstawiały ludobójcze wypowiedzi izraelskich przywódców i w obu artykułach wyjaśniano je jako wyraz skrajnie prawicowego ekstremizmu. Haaretz zdaje się sugerować, że rozwiązaniem (które chroniłoby Izrael przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości) byłoby zwolnienie przez Netanjahu swoich ekstremistycznych ministrów. Artykuł Goldberg idzie jeszcze dalej, sugerując, że Netanjahu również jest częścią problemu.

Istnieje jednak historia, która w tych dwóch głównych liberalnych mediach nie jest w pełni opowiedziana. Obydwa ignorują dowody i sondaże, które ukazują niemal powszechne poparcie Izraela dla rozwijającego się ludobójstwa w Gazie – zarówno ze strony izraelskiej klasy politycznej, jak i zdecydowanej większości izraelskiego społeczeństwa.

Haaretz zaprzecza

3 stycznia „Haaretz” opublikował artykuł wstępny zatytułowany „Oskarżenie o ludobójstwo przeciwko Izraelowi musi posłużyć jako sygnał ostrzegawczy”, odnosząc się do niedawnego apelu Republiki Południowej Afryki (z dnia 28 grudnia) do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości o zaprzestanie ludobójstwa dokonywanego przez Izrael w Gazie. Redaktorzy wspomnieli o spotkaniu, które odbyło się tego dnia w izraelskim parlamencie, Knesecie, „które określiło swój cel jako: palestyńską emigrację ze Strefy Gazy i osiedlenie Żydów na tym terytorium”. Podkreślili ekstremistyczne wypowiedzi, takie jak parlamentarzysty Zvi Sukkota z partii Religijny Syjonizm, który oświadczył: „Przynajmniej północną część Strefy musimy przede wszystkim podbić, zaanektować, zrównać z ziemią wszystkie budynki i zbudować dzielnice”; komentarz Ministra Finansów Bezalela Smotricha, że „jeśli w Gazie będzie 100 tys. lub 200 tys. Arabów, a nie 2 miliony, cała dyskusja na temat „dzień po” będzie wyglądać inaczej”; Ministra bezpieczeństwa narodowego Itamara Ben-Gvira wzywającego do „projektu zachęcającego do emigracji mieszkańców z Gazy” i nie tylko. Konkluzja redaktorów jest następująca:

„Jednakże najskuteczniejszym sposobem podważenia ustaleń jest usunięcie z rządu tych, którzy podżegają do zbrodni wojennych. Tylko w ten sposób można przekonać świat, że szerzone przez nich obłąkane idee nie odzwierciedlają rzeczywistości. Należy to zrobić niezwłocznie, zanim doprowadzą do pogorszenia pozycji Izraela do statusu zbrodniarza wojennego”.

Muhammad Shehada genialnie zakpił z tego wizerunku na portalu X.

Jak to mówią, to cały cholerny system.

Kto ma „usunąć z rządu” tych, którzy podżegają do zbrodni wojennych, skoro wszyscy, którzy mieliby władzę, aby ich usunąć, angażują się w to samo podżeganie? Haaretz zdaje się sugerować, że to tylko kilka zgniłych jabłek, ale te zgniłe jabłka są nie tylko w rządzie, ale także poza nim. Na przykład, jak wspomniał Shehada, prezydent Izraela Izaak Herzog oświadczył, że w Gazie nie ma czegoś takiego jak „niezaangażowani” cywile.

A dalej jest tak zwana „opozycja”. Chociażby centrolewicowy poseł Ram Ben-Barak z partii Yesh Atid Yaira Lapida, który wraz z Dannym Danonem z Likudu jest współautorem felietonu opowiadającego się w połowie listopada za „relokacją” mieszkańców Gazy. Na początku listopada Ben-Barak w wywiadzie dla izraelskiej telewizji nalegał na to z większą stanowczością, dając jasno do zrozumienia, że ma na myśli całą populację Gazy: „Rozrzućmy ich po całym świecie. Jest tam 2,5 miliona ludzi. Jeśli każdy kraj przyjmie 20 tys. osób, oznaczałoby to 100 krajów… lepiej być uchodźcą w Kanadzie niż w Gazie”. Pod koniec grudnia Danon pochwalił się, że według najnowszych sondaży 83% izraelskiego społeczeństwa popiera ideę „dobrowolnej emigracji”. A przecież wiemy, że nie jest ona „dobrowolna”, kiedy najpierw zrównają Gazę z ziemią i uczynią ją niezdatną do zamieszkania.

Powiedzmy sobie jasno: 83% populacji Izraela nie należy do ekstremistycznej skrajności. Zdecydowana większość Izraelczyków popiera ludobójstwo – nazywając je po prostu innymi określeniami, na przykład samoobroną. Czy zapomnieliśmy już o twierdzeniu sojusznika partyjnego Ben-Baraka Meirava Ben-Ariego z połowy października, że „dzieci Gazy same to na siebie sprowadziły”? Czy nie zauważyliśmy, że tylko 1,8% izraelskich Żydów uważa, że Izrael używa zbyt dużej siły ognia w Gazie? Tak wynika z sondażu Izraelskiego Instytutu Demokracji z połowy listopada, cytowanego w „Time”.

Pomyślcie o tym – tylko 1,8%! A 57,5% uznało, że armia używała w Gazie zbyt małej siły ognia, co oznacza, że łączna siła ognia dwóch bomb nuklearnych, podobnych do tych użytych w Japonii podczas II wojny światowej, nie wystarczyła dla ponad połowy izraelskiego społeczeństwa. Dodatkowo 36,6% uznało, że jest to odpowiedni poziom siły ognia, a 4,2% nie było pewnych.

Stwierdzenie, że Haaretz nie daje nam pełnego obrazu, byłoby zbyt łatwym stwierdzeniem. Wydaje się, że Haaretz najbardziej jest zainteresowany rzekomymi ekstremistami „gdzieś tam”, podtrzymując zaprzeczenia dotyczące powszechności ludobójczego ducha czasu i powiązań między syjonistyczną prawicą i lewicą.

W niedzielę Minister Dziedzictwa Narodowego ze skrajnie prawicowej partii Otzma Yehudit, Amichai Eliahu, w wywiadzie dla centrowego Ynet użył Ram Ben-Baraka jako swojego centrowego alibi na rzecz czystek etnicznych. Ten kawałek był niesamowity. Gospodarz pyta Eliahu: „Czy wy [Otzma Yehudit] popieracie przesiedlenie ludności Gazy i rozwój osadnictwa żydowskiego w Strefie Gazy?”

Amichai odpowiedział:

„Noa, wiesz bardzo dobrze, że to, o czym mówimy w Otzma Yehudit, tak naprawdę nie jest transferem. Mówimy o chęci poprawy warunków mieszkaniowych ze strony Gazańczyków, którzy chcą ulepszyć swoje mieszkania”.

W tym momencie całe studio nie mogąc się powstrzymać wybuchnęło śmiechem. Drugi gospodarz stwierdził: „A więc mówisz, że gdyby tylko mieli parking i windę…”

Eliahu też się śmieje. Kontynuuje: „To jest analogia słowa transfer… sugerujemy dobrowolną emigrację”. Tutaj wspomina Ben-Baraka: „Nie tylko my to mówimy, mówili o tym ludzie z lewicy, Ram Ben-Barak”.

Ale wszyscy wiemy, co tak naprawdę oznacza transfer. Izraelski historyk Benny Morris napisał:

„Transfer był nieunikniony i wpisany w syjonizm – ponieważ miał on na celu przekształcenie ziemi, która była„ arabska ” w państwo żydowskie, a państwo żydowskie nie mogłoby powstać bez poważnych przesiedleń ludności arabskiej”.

Eufemizm oznaczający czystki etniczne, stał się teraz śmieszną karykaturą sam w sobie, gdy minister z Otzma Yehudit próbował przedstawić to jako „poprawę warunków mieszkaniowych”. Byłoby to zabawne, gdyby skutkiem nie było faktyczne ludobójstwo. Jednak kiedy ludzie tacy jak Ben-Barak poważnie promują takie wizje, ludzie zdają się nie zauważać, że nie jest to marginalna sugestia.

„Stary, dobry Izrael” „Times’a”

Wracamy do Michelle Goldberg z „The Times”, która 5 stycznia napisała artykuł zatytułowany „Ameryka musi stawić czoła izraelskiemu ekstremizmowi”. Podobnie jak Haaretz, Goldberg zaczyna od przytoczenia Smotricha i Ben-Gvira w ich wezwaniach do wyludnienia Gazy.

Goldberg wydaje się nieco bardziej szczegółowa i inkluzywna niż Haaretz. Zauważa, że chociaż administracja Bidena „przyłączyła się do krajów na całym świecie, potępiając to bezczelne wsparcie dla czystek etnicznych”, nadal „zachowywała się tak, jakby prowokacje Bena Gvira i Smotricha były zasadniczo sprzeczne ze światopoglądem premiera Benjamina Netanjahu”.

Jak na razie dobrze. Przynajmniej obejmuje Netanjahu, ponieważ chodzi o cały jego rząd, a nie tylko o kilku nieuczciwych ministrów.

Goldberg wymienia nawet Danny’ego Danona jako przykład ministra Likudu, który „forsuje emigrację jako rozwiązanie humanitarne”, ale nie wspomina o jego współautorze, Ben-Baraku.

Goldberg twierdzi, że „decydenci w Stanach Zjednoczonych popierają zaprzeczanie charakterowi rządów Netanjahu” i wspomina często cytowane historie Bidena o spotkaniu z Goldą Meir w 1973 r. reprezentujące pogląd na Izrael, który „czasami wydaje się tkwić w tamtej epoce”, podobnie jak w przypadku „wielu amerykańskich syjonistów”.

Goldberg znajduje miejsce, by przytoczyć cytat Goldy Meir (ten o możliwości „wybaczenia Arabom za zabicie naszych synów”, ale niemożności „wybaczenia im za to, że zmusili nas do zabicia ich synów”), który Goldberg przyznaje, że jest prawdopodobnie nieautentyczny, ale wciąż nie znajduje miejsca, aby porozmawiać o powszechności tych poglądów i zwolenników wśród izraelskiej opinii publicznej. Cytuje Daniela Levy’ego zwracającego uwagę na „świadomą odmowę poważnego traktowania skrajności tego rządu – czy to przed 7 października, czy później” – co jest prawdą samo w sobie, ale co z resztą izraelskiego społeczeństwa?

Po 7 października Netanjahu przyjął dwóch centrowych generałów, Benny’ego Gantza i Gadiego Eisenkota, mianując ich ministrami w swoim gabinecie wojennym. Gantz przechwalał się cofnięciem Gazy do „epoki kamienia łupanego”. Eisenkot ukuł doktrynę Dahiya, opowiadającą się za używaniem masowej, „nieproporcjonalnej siły” wobec każdego obszaru, z którego wystrzeliwane są rakiety – doktryna stanowiąca teraz sedno obecnego ludobójstwa. Ci dwaj ministrowie dokładnie pokazują, że ludobójstwo jest dziś w Izraelu kwestią centrową. Nawet „lewicowy” generał Yair Golan, który kiedyś należał do partii Meretz, uważanej za skrajnie lewicową, powiedział, że Gazańczycy mogą po prostu „umrzeć z głodu, jest to całkowicie uzasadnione”.

Goldberg kończy swój artykuł słowami: „Kusi mnie, by powiedzieć, że Ben-Gvir i Smotrich mówią głosem tej cichej części, ale tak naprawdę mówią głośniej tej już głośnej”.

Goldberg idzie już dalej niż Haaretz, ale jej sformułowania nadal wydają się sugerować, że po drugiej stronie nadal istnieje liberalny Izrael – a kto wie, może jeśli po prostu będą bardziej walczyć o „demokrację” i uzyskają bardziej umiarkowany, centrowy rząd, wszystko się jakoś ułoży. Haaretz twierdzi, że te „obłąkane idee, które rozpowszechniają, nie odzwierciedlają rzeczywistości” – ale przerażające jest to, że tak właśnie jest.

Ponieważ Goldberg wspomniała o Goldzie Meir i romantyzmie, na jaki się ona powołuje w odniesieniu do „starego dobrego Izraela”, nieodpowiedzialne byłoby nie przypomnieć czytelnikom, że Golda Meir zatruła ziemię palestyńskiej wioski w ramach operacji czystek etnicznych, a następnie skarciła ministrów za zbyt szczere wypowiedzi na temat przedsiębiorstwa osadniczego, mówiąc im, „po prostu róbcie swoje i nie rozmawiajcie [o tym]… rozmawiajcie mniej i róbcie jak najwięcej”.

Przerażająca jest myśl, że tak wielu ludzi przez tyle dziesięcioleci bardziej martwiło się tym, co Izraelczycy mówią, niż tym, co robią.

To, co mówią Izraelczycy, jest oczywiście ważne, ale ważniejsze są czyny – a czystki etniczne i ludobójstwo przeprowadzane są najczęściej w milczeniu.

Izrael popełnia ludobójstwo i prawie wszyscy Izraelczycy są na jego pokładzie. Musimy stawić czoła faktom, że Izraela nie da się uratować. Potrzebujemy społeczności międzynarodowej. Potrzebujemy bojkotu, wycofania inwestycji oraz sankcji, ale co więcej, potrzebujemy międzynarodowej interwencji w całym tym cholernym systemie.

Jonathan Ofir

H/t Ofer Neiman, Tali Shapiro

Źródło: https://mondoweiss.net/2024/01/dont-believe-haaretz-and-the-nyt-israeli-society-fully-supports-the-gaza-genocide/