Historia wymazywania: Izrael nękany widmami Nakby

Historia wymazywania: Izrael nękany widmami Nakby

W 70 lat po swoim powstaniu Izrael traktuje przeszłość jak pole bitwy. Stawką jest przepędzenie widm ofiar czystek etnicznych leżących u początków państwa i uniknięcie konfrontacji z własną historią.

„Marsz wielkiego powrotu” – tak palestyńskie organizacje polityczne nazywają serię akcji prowadzonych rokrocznie między 30 marca a 14 maja. Dla Izraela 14 maja jest świętem narodowym upamiętniającym dzień z 1948 r., gdy Dawid Ben Gurion proklamował niepodległe żydowskie państwo. Społeczeństwo palestyńskie natomiast wspomina ten dzień jako dzień Nakby (arab. katastrofy): wysiedlenia 805 tys. Palestyńczyków, których potomkowie nadal czekają na wprowadzenie w życie rezolucji 194 przegłosowanej 11 grudnia 1948 r. przez Zgromadzenie Ogólne ONZ. Dokument ten ustala „prawo do powrotu” i przewiduje odszkodowania jako rekompensatę za utraconą własność. Wreszcie, to właśnie tego dnia w obecnym roku administracja Donalda Trumpa zamierza zainaugurować nową ambasadę Stanów Zjednoczonych w Jerozolimie.

Zaraz po I wojnie izraelsko-arabskiej setki tysięcy Palestyńczyków zostały rozrzucone po wszystkich zakątkach regionu. Historycy opisujący te wydarzenia mają świadomość, że obowiązująca będzie raczej wersja zwycięzców. Prace Walida Khalidiego czy Samiego Hadawiego są jednak jednoznaczne: naród palestyński, czy to uciekając z własnej woli w poszukiwaniu schronienia, czy też wyparty siłą, został wyrzucony ze swojej ziemi (1). Jednakże aby taka wersja wydarzeń z 1948 r. wyszła poza świat arabski, trzeba było czekać aż do 1987 r. i publikacji pierwszych prac „nowych izraelskich historyków”, takich jak Benny Morris, Tom Segew, Ilan Pappe czy Awi Szlaim (2). Historycy ci, opierając się na materiałach z izraelskich archiwów państwowych, zburzyli kolejno wszystkie filary oficjalnej historii Państwa Izrael.

Izrael odzyskuje pamięć

Moment pojawienia się tych publikacji nie był dziełem przypadku. Pierwsza z nich ukazała się w czasie wybuchu pierwszej intifady, niemal dekadę po objęciu władzy przez prawicę i zbiegła się w czasie z pojawieniem się ruchu refuzników, którzy ze względów sumienia odmawiali służby na terytoriach okupowanych, podczas gdy nawet sami izraelscy żołnierze zaczynali kwestionować metody stosowane przez armię. Pacyfiści osiągnęli pewien poziom słyszalności nagłaśniając krytykę własnego społeczeństwa, swojego państwa i ich relacji z innymi krajami. Objęcie urzędu premiera przez Icchaka Rabina w 1992 r. i rozpoczęcie negocjacji z Organizacją Wyzwolenia Palestyny (OWP), które doprowadziły do podpisania porozumień z Oslo we wrześniu 1993 r., wpisywały się w ten kontekst. Była to epoka, gdy zimna wojna dobiegała końca, a wsparcie wielu państw arabskich dla antyirackiej koalicji w czasie wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r. wyznaczyło kres panarabizmowi, który długo przeciwstawiał się wszelkim negocjacjom z Izraelem.

W pierwszej połowie lat 90. prace nowych historyków wywoływały żywe zainteresowanie w niektórych kręgach izraelskiego społeczeństwa. Konferencje, seminaria, debaty w mediach: tezy wysuwane w tych pracach, o ile nie były przyjmowane przez wszystkich, to przynajmniej były szeroko dyskutowane. Pojawił się projekt napisania historii izraelski-palestyńskiej oraz powołania komisji, która zrewidowałaby programy nauczania historii w szkołach. Jednakże dyskusje ograniczały się do środowisk intelektualistów. Zamordowanie Rabina w 1995 r. przez żydowskiego ekstremistę, a później objęcie władzy przez Benjamina Netanjahu w 1996 r. oraz początek fali zamachów samobójczych przeprowadzanych na terytoriach izraelskich, spowolniły ten proces otwierania się, lecz nie przerwały go całkowicie.

Wybuch drugiej intifady pod koniec września 2000 r. zamknął jednak ostatnie przestrzenie wymiany i dialogu między Izraelczykami a Palestyńczykami na temat ich wersji historii. Ruchy pacyfistyczne, będące głównymi promotorami takich relacji, rozpadły się wskutek porażki szczytu w Camp David w lipcu 2000 r., porażki, za którą winą laburzystowski premier Ehud Barak, sprytnymi zabiegami maskujący własne nieprzejednanie (później przyznał, że nie proponował niczego przywódcom palestyńskim), obarczał wyłącznie Jasira Arafata. Nie stanowiąc awangardy ruchu, działacze syjonistycznej lewicy zdołali zebrać wokół siebie szerokie kręgi izraelskiego społeczeństwa. Oświadczenia Ehuda Baraka oraz wybuch drugiej intifady, znacznie bardziej brutalnej i zmilitaryzowanej niż poprzednia, sprawiły, że większość z nich porzuciła wszelką działalność pacyfistyczną, a ich organizacje umarły śmiercią naturalną.

Zdaniem izraelskiego społeczeństwa „nie było już partnera”, z którym można by zawrzeć pokój. Izraelczycy postrzegali drugą intifadę jako palestyński atak bez ostrzeżenia, który był zresztą efektem przede wszystkim mobilizacji Hamasu, nowej siły politycznej o tendencji islamistycznej, co było odbiciem nowej niepokojącej rzeczywistości na świecie. W 2001 r. prawicowy przywódca Ariel Szaron wygrał wybory, proponując inne rozwiązanie: jako że współistnienie jest niemożliwe, pokój może przynieść jedynie separacja. Zgodnie z tą logiką armia wycofała się ze Strefy Gazy, a na Zachodnim Brzegu wzniesiono mur oddzielający Palestyńczyków od żydowskich osadników.

Negacjonizm po izraelsku

Pamięć Nakby po raz kolejny ustąpiła starej propagandzie: Palestyńczycy sami opuścili swoje ziemie, bo nie chcieli mieszkać z Żydami, a Izrael ma prawo do tej ziemi, którą Bóg dał Abrahamowi. Objąwszy stanowisko Szaron wycofał ze szkół podręcznik do historii Ejala Naweha, który przedstawiał zrównoważoną wizję wydarzeń z 1948 r. Na szczeblu uniwersyteckim zaczęto ostro zwalczać prace „nowych historyków”. Dzisiaj batalia ta jest domeną Im Tircu, organizacji studenckiej związanej ze skrajnie prawicowym przywódcą Naftalim Bennettem, której członkowie prowadzą w ostatnich latach kampanię pod hasłem „Nakba jest kłamstwem” (3). Izraelczycy nie chcą uznawać się za uczestników historii palestyńskiej, a oficjalne instytucje wpajają im, że są spadkobiercami wyzwolicielskich i postępowych idei.

Izrael powstał po najbardziej morderczej wojnie w historii, pod koniec której liberalne idee odniosły zwycięstwo nad faszyzmem. Żydzi uosabiali główne ofiary nazistowskiego terroru, a utworzenie państwa-żydowskiego azylu na Bliskim Wschodzie miało być rekompensatą za tę tragedię, która przecież miała miejsce na europejskiej ziemi. W ten sposób obrona Izraela stawała się rozgrywką nie tylko polityczną, lecz cywilizacyjną. Pamięć o Nakbie może nieco zakłócić ten obraz całkowitej niewinności, który tworzy sobie izraelski aparat państwowy. Zaakceptowanie faktu, że w momencie powstania państwa jego bojownicy nie byli ofiarami lecz katami, zniszczyłoby ową „czystość broni”, którą przypisuje sobie izraelska armia zwana „obronną”.

Logika separacji zaowocowała głębokim brakiem zainteresowania kwestią palestyńską ze strony izraelskiego żydowskiego społeczeństwa. W wyborach parlamentarnych w marcu 2015 r. zaledwie 9% głosujących uznało zawarcie porozumienia pokojowego z Palestyńczykami za priorytet dla kolejnego rządu (4). Jako że kwestia ta staje się dla nich niewidoczna, znaczna część Izraelczyków zaczyna podpisywać się pod najbardziej nacjonalistycznymi ideami. W 2001 r., gdy przemoc drugiej intifady osiągała swoje apogeum, tylko 35% z nich opowiadało się za „transferem” arabskiej ludności z Izraela na Zachodni Brzeg. W 2015 r. tę propozycję popiera 58% Izraelczyków, a 59% – opowiada się za ustanowieniem reżimu apartheidu faworyzującego Żydów w przypadku aneksji Zachodniego Brzegu (5).

Na ruinach wielkiego ruchu pokojowego pojawiły się jednak niewielkie organizacje koncentrujące się na konkretnych kwestiach. Jak np. Zochrot, założona w 2001 r., która stawia sobie za cel uczenie społeczeństwa izraelskiego o Nakbie. Wyszła z inicjatywą zorganizowania pierwszej konferencji na temat prawa do powrotu palestyńskich uchodźców do Izraela, a od 2012 r. organizuje corocznie festiwal filmowy zatytułowany „Od Nakby do powrotu”. Proponuje również wyjazdy do palestyńskich siedzib „opuszczonych” w 1948 r. Rezydencja szejka, która została przekształcona w kafeterię uniwersytetu w Tel Awiwie, palestyńskie domy, w których powstało centrum psychiatryczne w Kfar Szaul: istnieje tak wiele elementów izraelskiego krajobrazu, które przypominają arabskość tej ziemi. W opinii założycieli alternatywnego ośrodka badawczego De-Colonizer (dekolonizacja), Eleonory Merza i Eitana Bronsteina Nakba pozostaje w Izraelu tematem tabu. W praktyce „dyskusja ogranicza się do zastanawiania się, czy jest pożądane, albo w ogóle dopuszczalne, aby na ten temat dyskutować”. Zauważają jednak, że sytuacja nieco ewoluowała, ponieważ termin ten pojawia się wystarczająco często, by niepokoić przywódców politycznych.

23 marca 2011 r. izraelski parlament, Knesset, przyjął poprawkę budżetową, na mocy której żadna organizacja obchodząca dzień święta narodowego jako dzień żałoby nie będzie otrzymywała subwencji państwowych. Naturalnie stowarzyszenia takie nie otrzymywały ich również wcześniej, lecz chodziło dodatkowo o ich stygmatyzację i upowszechnienie poczucia, że tego typu manifestacje spychają ich autorów poza nawias społeczeństwa. Poprawka ta odmawia arabskiej populacji Izraela, czyli 1 na 5 mieszkańców państwa, celebrowania własnej historii. Zresztą od 2009 r. arabskim szkołom oficjalnie zabroniono używania terminu „Nakba” w ich programach.

Zdaniem socjolożki Ronit Lentin w Izraelu istnieją trzy sposoby myślenia o Nakbie (6). Mniejszość powraca do wymyślonej wizji Palestyny jako „ziemi bez ludzi dla ludzi bez ziemi”. Inni częściowo uznają tragedię Palestyńczyków, lecz odmawiają przyznania, że Żydzi ponoszą za nią jakąkolwiek odpowiedzialność, odwołując się do wyświechtanych argumentów dotyczących związków między Arabami a nazistami (7). Wreszcie, niektórzy uznają wysiedlenie, ale odrzucają myśl o jakichkolwiek usprawiedliwieniach, a nawet żałują, że transfer nie był całkowity – jak nawrócony „nowy historyk” Benny Morris, który w końcu stwierdził otwarcie, że „żydowskie państwo nie mogłoby powstać bez wysiedlenia 700 tys. Palestyńczyków” (8).

Natomiast Likud trzyma się kurczowo oficjalnej wersji zaprzeczającej jakimkolwiek wysiedleniom, a co za tym idzie jakiemukolwiek prawu Palestyńczyków do tej ziemi. Syjonistyczna lewica uznaje masakrę i wysiedlenia, jednak przypisuje odpowiedzialność za nie nacjonalistycznym milicjom partii rewizjonistycznej, Irgunowi i Lehi. W przypadku niektórych aktywistów działających przeciwko okupacji odkrycie prawdy o 1948 r. wyznaczyło początek bardziej ogólnego kwestionowania Państwa Izrael. Stąd niechęć wielu jego obywateli do zastanawiania się nad tamtym okresem. Odejście od wpajanej im od czasów szkolnych wersji skazałoby ich na marginalizację, a nawet stygmatyzację, oskarżano by ich o przyjęcie punktu widzenia przeciwnika. W tej sytuacji niektórzy stosują raczej strategię zepchnięcia tej prawdy najdalej w głąb swojej świadomości, by móc dalej prowadzić normalne życie.

Wyprzeć niepokojącą niesamowitość

Zgodnie z teorią freudowską (9) Izrael zachowuje się w odniesieniu do Nakby jak straumatyzowany umysł, który próbuje wyprzeć to, co go prześladuje. Rodzaj „niepokojącej niesamowitości” u źródeł poczucia winy odczuwanej w odniesieniu do przeszłych wydarzeń, wywołuje niepokój, którego chcemy się pozbyć. Zdaniem Freuda ta niepokojąca przeszłość powraca, gdy zacierają się granice między wyobraźnią a rzeczywistością. Pamięć o Nakbie wypływa na powierzchnię przez działania różnych osób, które niszczą wyimaginowane twory, by pokazać rzeczywistość, oraz przez Palestyńczyków, którzy wykorzystują każdą okazję, by ponownie pojawić się w przestrzeni publicznej.

Marsz z 30 marca oraz wydarzenia, które po nim nastąpiły wraz z ich poważnym bilansem ofiar, były dla Państwa Izrael koszmarem: przypomniały fakt, że 5 mln palestyńskich uchodźców oraz ich potomków żyjących w Strefie Gazy, na Zachodnim Brzegu oraz w innych państwach regionu, domaga się stale uznania ich prawa do powrotu czy żąda rekompensaty za wypędzenie z ich ziemi i domów. Są uosobieniem niesprawiedliwości, za którą odpowiedzialność ponoszą Izraelczycy.

Thomas Vescovi – niezależny badacz historii współczesnej, autor książki La Mémoire de la Nakba en Israël, L’Harmattan, Paryż 2015.

tłum. Ewa Cylwik

Tekst ukazał się w majowym numerze “Le Monde Diplomatique – edycja polska”

Przypisy:

1. Walid Khalidi, Nakba, 1947-1948, Sindbad – Institut des études palestiniennes, Arles 2012.
2. Patrz Dominique Vidal, „L’expulsion des Palestiniens revisitée par des historiens israéliens”, Le Monde diplomatique, grudzień 1997.
3. Charles Enderlin, „Israël à l’heure de l’Inquisition”, Le Monde diplomatique, marzec 2016.
4. The Times of Israel, Jerozolima, 25 stycznia 2015.
5. Gideon Levy, „Survey: Most Israeli Jews wouldn’t give Palestinians vote if West Bank was annexed”, Haaretz, Tel Awiw, 23 października 2012.
6. Ronit Lentin, Co-memory and Melancholia. Israelis memorialising the Palestinian Nakba, Manchester University Press, 2010.
7. Gilbert Achcar, „Inusable Grand mufti de Jérusalem”, Le Monde diplomatique, maj 2010.
8. Haaretz, 9 stycznia 2004.
9.  Sigmund Freud, L’Inquiétante étrangeté et autres essais, Gallimard, seria „Folio essais”, Paryż 1985 (pierwsze wyd. 1919).