Poezja w hołdzie Palestynie: Dybżyńska-„Dzień, w którym decydujesz się wyjechać”

Poezja w hołdzie Palestynie: Dybżyńska-„Dzień, w którym decydujesz się wyjechać”

Katarzyna Dybżyńska, nomadka i aktywistka (także jako obserwatorka praw człowieka w Palestynie), napisała książkę zadedykowaną, jak sama pisze „zanikającym ziemiom palestyńskim”.

„10 lat nomadyzmu zainspirowało wiersze globalne, dotykające zarówno tematów paląco współczesnych, jak i poszukiwania prawd uniwersalnych. Teksty te można odczytywać jako fascynujące listy z odległych, egzotycznych miejsc, lecz również jako próbę diagnozy części wspólnych, znalezienia wzoru według którego utkany jest wszechświat. Żonglerka pomiędzy osobistymi wyznaniami, a próbą syntezy, między czułością, a dystansem, nierozpakowanymi walizkami, a nostalgią. To też dziennik z poszukiwania domu. Jak każda literatura to po prostu studium własnej obsesyjności.

Pojawia się w tych wierszach tematyka praw człowieka, migracji i wojny.

Jest to zapis podróży, nie omijając obozów uchodźców, stref konfliktu i prób nielegalnego przekraczania granic… Akt niezgody na wymazywanie stref na mapie… Te wiersze to listy z punktów zapalnych świata, do których udało mi się dotrzeć.

Książka składa się z czterech części, połączonych wspólnym tematem: Dzień, w którym decydujesz się wyjechać.”

Poniżej dzięki autorce przedstawiamy trzy wiersze z książki pt. „Dzień, w którym decydujesz się wyjechać”, poświęcone Palestynie:

Wygnańcom, Odysom

Co zrobimy z kluczami, do których
nie ma już drzwi?

Z listami do tych, co umarli, i piosenkami o tych,
którzy umarli jeszcze bardziej, bo odeszli bez wiary
w pożegnania i nie wiadomo, w której zamieszkali
mgle? Co zrobić z zepsutymi zegarkami, które zdają się
jako jedyne wskazywać właściwy czas? Z kalendarzami
z lat, w których wolno nam było śnić, i grudkami ziemi,
z której wyrastają nadal oliwki pielęgnowane twoją
ręką? Co mamy zrobić z liniami prostymi, które wygięły się
w zakręty, granice, zapętliły w skrzyżowania? Z ulicami,
które coraz bardziej prowadzą donikąd, znakami drogowymi
wskazującymi jednokierunkową tęsknotę? Co zrobić
z walizkami, do których nie mieszczą się dachy,
a jedynie spadzistość?

Coraz bardziej odległe są nasze ziemie, kochanie,
coraz mocniej postrzępione mapy, coraz głębiej
popękana ziemia, coraz bardziej nieodwołanie
pomarszczona skóra, coraz trudniej nam wierzyć,
że ta smużka światła to nowy dzień.

Palestyna, 2012
————————————————————–
Wygnańcom z Państwa, Które Nie Istnieje

Tam nie ma już żadnych drzwi. Tylko bezpańskie
klucze na niepotrzebnej smyczy. Coraz chłodniejsze
i coraz cięższe w dłoni, w której wytatuowany został
odlew uchwytu walizki. Obracasz klucz w powietrzu,

myśląc o emerytowanych baletnicach, ich smutnych
piruetach, gdy nikt nie patrzy, wirujące pragnienie,
by choć przez moment być kontrapunktem pustki,
choćby tęsknotą do utraty tchu. Ta wyrwa jest jak

drzazga, nieproszony gość w środku nocy, trzeszczenie
okiennic niedające zasnąć. Po całym mechanizmie
otwarcia pozostała tylko świadomość tego, że nicość
może mieć wyraźny kontur. Po strzelistościach ścian

zostało wspomnienie wystrzałów, a po liniach prostych
kąty ostre. Nie ma już futryn, w które można by się wpisać.
Nie ma dłoni, która by mogła zapukać do niewidzialnych.
Nikogo, kto by wszedł w tę framugę ciszy; ani ust wołających
powitanie i szykujących się do pocałunku.

Jak to możliwe, że nie ma zamka, a jest zgrzytanie?

Okupowane Tereny Palestyny, 2012
—————————————————————
Mapa pustyni

wynurza się zza płóciennego zakrętu niby chwiejna
nadzieja mostu w miejsce przepaści. Patrzy w dal,
jakby siłą spojrzenia mogła zarysować horyzont
i przez tę szczelinę nawlec powrotne drogi, zwinąć
odległości w miękki kłębek, z którego wydzierga ciepłe
koce na długie jak rozstania noce. Layla owinięta jest
granatową chustą w drobny wzór z jasną nitką i kiedy ją odwija
to tak, jakby rozpościerała nomadyczny, sekretny
wszechświat pod zmęczonymi stopami. Bransoletka
na kostce brzęczy rytmicznie, żeby można było odnaleźć
echa dawnych ścieżek, i Layla kołysze biodrami, aby uśpić
czujność tego, który pilnuje czasu. Rozpuszcza włosy gestem,
którym mogłaby otwierać granice, ale srebrzysta klamra
zamyka się szybko z cichym trzaskiem jak opuszczane
szlabany na przejściach kontrolnych. Layla gotuje na piasku
kawę, wsypuje kryształki cukru w czarną noc. Rysuje
łyżką cykliczne znaki nieskończoności, by dobrze przetasować
konstelacje i strącić parę nieuważnych gwiazd. Wtedy
można będzie wyszeptać pragnienia. Składa ręce na kolanach
jak składa się tęsknotę w drobną kostkę niby chusteczkę
i wsuwa do kieszeni, żeby nie przeszkadzała. Layla śpiewa
oazę, ale nie tańczy, bo jak tańczyć z wrzącą dziurą
w miejsce tego, co potrafiło kwitnąć. Zaciska usta jak zamyka
się rozdział, do którego nie ma się więcej prawa, trzeba nauczyć
się języka od początku, gdyż nie należą do nas już znaczenia.
Kobieta z obozu uchodźców uśmiecha się lekko (bo nie ma
przestrzeni w tułaczej walizce na zbyt ciężkie uśmiechy)
jakby można było tym łagodnym łukiem stworzyć most
w obie strony nad jednokierunkową przepaścią.

—————————————————————————-

Strona autorki na Facebooku: https://www.facebook.com/dybzynskanomadycznie/