Jest prawo. Wywiad z Michaelem Sfardem

Jest prawo. Wywiad z Michaelem Sfardem

z Michaelem Sfardem rozmawiają Dominika Blachnicka-Ciacek i Konrad Pędziwiatr.

Od pierwszego dnia, gdy prowadzimy naszą bazę danych, widzimy, że spośród 100 skarg wniesionych przez Palestyńczyków na osadników ponad 90 jest lekceważona. Ma to oczywiście dalekosiężne konsekwencje. To, że prawdopodobieństwo pociągnięcia osadników do odpowiedzialności jest minimalne, całkowicie zmienia sytuację na Zachodnim Brzegu.

———————————————————————————————————————————————————

Obecnie toczy się kolejna runda izraelsko-palestyńskich negocjacji pokojowych. Tymczasem na Zachodnim Brzegu i we Wschodniej Jerozolimie nie widać przejawów trwania procesu pokojowego. Postępuje rozbudowa osiedli izraelskich, kontynuowane są nakazy eksmisji i wyburzenia palestyńskich budynków.

Nie zgadzam się, że proces pokojowy nie jest odczuwany na miejscu. To potężne narzędzie, które wykorzystywane jest przez Izrael do coraz szerzej zakrojonej konfiskaty palestyńskiej ziemi. Jeśli spojrzymy na historię ostatnich 23 lat procesu pokojowego [od czasu negocjacji w Madrycie i Oslo – przyp. tłum.], to zobaczymy, że kiedy toczą się rozmowy pokojowe, społeczność międzynarodowa w dużo większym stopniu przymyka oko na politykę faktów dokonanych i ekspansji na terenach okupowanych prowadzoną przez Izrael. Kiedy nie toczą się negocjacje, społeczność międzynarodowa jest w stosunku do Izraela dużo bardziej krytyczna.

To nie jest tak, że jestem przeciwko procesowi pokojowemu. Oczywiście w moim przekonaniu jedynym sposobem na rozwiązanie tego konfliktu bez przelewu krwi są negocjacje. Ale myślę również, że Izrael czasami nie negocjuje bona fide. W tym samym momencie, kiedy trwają rozmowy, Izrael zaangażowany jest w ustanawianie na terenach palestyńskich faktów dokonanych. Duża część tej ekspansji terytorialnej odbywa się z cichym lub otwartym poparciem rządu. Społeczność międzynarodowa, która jest bardzo zainteresowana procesem pokojowym, poświęca dużo energii na to, żeby go nie zakłócać. Kiedy więc trwają negocjacje, Izrael jest w dużo mniejszym stopniu krytykowany za swoje działania na miejscu.

Dla przykładu, kiedy przeanalizujemy okres poprzedniego rządu Netanjahu, który nie był zaangażowany w proces pokojowy, zobaczymy, że za każdym razem kiedy budowa nowych osiedli na Zachodnim Brzegu była ogłaszana lub kiedy skala przemocy ze strony osadników na ludności palestyńskiej wzrastała, Izrael poddawany był silnej międzynarodowej presji. Tymczasem poprzedni rząd Netanjahu nie ma zbyt dużych osiągnięć, jeśli idzie o ekspansję osiedli izraelskich na palestyńskich terenach okupowanych. Natomiast rządy izraelskie, które były postrzegane przez społeczność międzynarodową jako najbardziej propokojowe – rząd Rabina czy rząd Baraka – intensywnie budowały osiedla i konfiskowały palestyńską ziemię, pozwalały na odmowę dostępu do upraw palestyńskim farmerom. A to przecież rozbudowa osiedli doprowadziła nas do sytuacji, w której rozwiązanie konfliktu w oparciu o powstanie dwóch państw jest prawie niemożliwe. Od 1993 r. liczba osadników na Zachodnim Brzegu się potroiła. Znacznie zwiększył się obszar całkowitej dominacji osiedli izraelskich na ziemi palestyńskiej.

Proces pokojowy jest więc fundamentalnie ważny, ale zawsze powtarzam, że równolegle do toczących się negocjacji pokojowych społeczność międzynarodowa ma obowiązek stania na straży praw człowieka i sprawdzania, czy w czasie kiedy negocjacje trwają, nie są łamane prawa Palestyńczyków.

Czy obecny proces pokojowy jest zatem „zasłoną dymną” dla izraelskiej ekspansji na Zachodnim Brzegu?

Rząd izraelski jest podzielony na rozmaite frakcje i nie można w jednoznaczny sposób wskazać, jakie są jego motywacje. Wierzę w to, że obecna minister sprawiedliwość Cipi Liwni, która stoi na czele zespołu negocjacyjnego po stronie izraelskiej, istotnie dąży do zawarcia historycznego porozumienia. W rządzie są natomiast inne postaci, które fakt trwania negocjacji wykorzystują do robienia rzeczy sprzecznych z ich duchem. Zatem to nie jest tak, że rząd ma jedną wspólną motywację.

Natomiast jeśli przeanalizujemy rezultaty różnych rund procesu pokojowego, nie biorąc pod uwagę motywacji ich uczestników, to zobaczymy, że stał się on głównym wrogiem praw człowieka na Zachodnim Brzegu i we Wschodniej Jerozolimie. Bez względu na to, czy jest to element strategii czy nie (w niektórych wypadkach tak, w niektórych nie), jest to fakt polityczny, który powinien zostać wzięty pod uwagę.

W jak dużym stopniu osadnicy wyznaczają politykę rządu Izraela?

Relacje między osadnikami i rządem są skomplikowane i oparte na sprzecznościach. W wielu przypadkach i okresach osadnicy są „przedłużeniem rządu”. Często to rząd realizuje politykę osadników. Czasem jednak dochodzi do konfrontacji i golem jest sprytniejszy od swojego stwórcy. A osadnicy zostali przecież stworzeni przez rządy izraelskie. Nierzadko chcą oni więcej niż rządzący i nie zgadzają się na to, na co zgodziłby się rząd Izraela. Czasem bywa to na rękę rządowi, szczególnie w sferze międzynarodowej. Od czasu do czasu sprawujący władzę mówią do osadników: „Potrzebujemy tylko tymczasowego zawieszenia rozbudowy osiedli, tylko na kilka miesięcy, to byłoby korzystne dla naszego wizerunku na arenie międzynarodowej”. A osadnicy odpowiadają: „Nie. Po naszym trupie”.

Natomiast zarówno osadnicy, jak i rząd mają wspólną wizję zagarnięcia jak największej ilości ziemi palestyńskiej z jak najmniejszą liczbą Palestyńczyków jako części państwa Izrael. To jest ich wspólny cel.

W 2012 r. usłyszeliśmy o utrudnieniach w remontowaniu cystern, jakich doświadczyła Polska Akcja Humanitarna na Wzgórzach Południowego Hebronu. We wrześniu 2013 r. członek PAH-u z legalną wizą pracowniczą nie dostał zezwolenia na wjazd do Izraela. Sytuacja między Izraelem a organizacjami humanitarnymi pracującymi na Zachodnim Brzegu jest napięta. Czy organizacje humanitarne są dla Izraela zagrożeniem?

Izraelska armia i administracja robią wszystko, żeby sytuacja Palestyńczyków na terytoriach okupowanych nie uległa poprawie, szczególnie na obszarach, które Izrael chce zaanektować w ramach postępujących negocjacji lub poza nimi – głównie chodzi tu o Dolinę Jordanu i Wzgórza Południowego Hebronu. Obydwa obszary są słabo zaludnione, a więc bardzo pożądane w myśl idei zagarnięcia jak największej części Palestyny z jak najmniejszą liczbą Palestyńczyków.

Pomoc humanitarna w ostatnich latach była podstawowym sposobem pozwalającym niektórym z tych społeczności utrzymać się na swojej ziemi. Izrael nie pozbywa się Palestyńczyków przemocą, przykładając pistolety do ich głów i wywożąc ich ciężarówkami. Stosuje za to wiele działań sprawiających, że społeczności te już nie będą miały siły ani możliwości utrzymać się na tych terenach i same zdecydują się na ich opuszczanie. Jednym słowem, chodzi o obrzydzenie im życia do tego stopnia, że sami zdecydują się na wyjazd. Takie działanie również stanowi rodzaj wysiedlenia populacji zabroniony i nielegalny z perspektywy prawa międzynarodowego.

Jedną z przyczyn, dla których palestyńskie społeczności wytrwały na tych terenach pomimo uporczywego utrudniania i obrzydzania im życia przez wojsko izraelskie i osadników, jest fakt, że otrzymują od organizacji humanitarnych jakąś formę pomocy. Wysoki rangą przedstawiciel cywilnej administracji zarządzającej terenami okupowanymi powiedział izraelskim organizacjom humanitarnym, że dla niego jedna cysterna oznacza życie jednej społeczności na tych terenach i on na to nie pozwoli. Jeśli PAH odremontuje jakąś cysternę czy system wodny, pozwala tym samym określonej społeczności palestyńskiej składającej się z kilku rodzin na przetrwanie lata na swojej ziemi. Jeśli cysterna w sąsiedztwie takiej społeczności nie zostanie odremontowana, to nie będzie w stanie przetrwać upałów – a mówimy o pustyni – i nie będzie mogła pozostać na miejscu.

Pełna wersja tekstu dostępna jest w drukowanych i elektronicznych wydaniach Miesięcznika Znak